

Suunto Blog

Jak trenujesz, Kilian Jornet?
Kilian Jornet spędził dużo czasu w górach odkąd był dzieckiem i trenował, aby się poprawić, odkąd był nastolatkiem. Wszystkie godziny, dni i lata treningu uczyniły go jednym z najlepszych sportowców all mountain w historii. Niezależnie od tego, czy biega, jeździ na nartach czy wspina się, Kilian bije rekordy, wygrywa wyścigi i inspiruje innych.
Kilian, w filmie mówisz: „Jeśli nie odczuwasz przyjemności podczas treningu, nigdy się nie poprawisz!” Co sprawia, że trening jest dla Ciebie przyjemny?
Nie trenujesz, żeby się dobrze bawić, ale żeby się rozwijać, osiągać cele lub się adaptować, ale ważne jest, żeby sprawiać przyjemność wykonując czynność, którą wykonujesz, żeby łatwo spędzić ten czas. Uwielbiam jeździć na nartach i biegać, a także przebywać w górach i sprawia mi to przyjemność, kiedy to robię, i jest to część mojego treningu.
Jak zamienić trudne dni w dobre?
Czasem po prostu przełączasz się w tryb pracy, słuchasz muzyki w słuchawkach i patrzysz, jak zegarek odlicza czas i metry, które musisz zrobić tego dnia. Czasem jest to trudniejsze niż przyjemne, ale ważne jest, aby to zrobić. Dobry lub zły dzień to nie jest ani przyjemny, ani nie przyjemny. Niektóre sesje treningowe mogą być trudne i przyjemne, przyjemne, ale nie trudne, trudne i nie przyjemne lub nie przyjemne i nie trudne. Dobre lub złe zależy od tego, co poprawiłeś lub czego się nauczyłeś, czego doświadczyłeś.
Jak zmieniło się Twoje szkolenie na przestrzeni ostatnich 10 lat?
Niewiele w dużych liniach, lubię zasady treningu, które stosuję, takie jak ilość ponad jakość i konkretny trening. Wydaje się, że działają w moim przypadku. Staram się być otwarty i szukać nowych sposobów na trening i testowanie różnych rzeczy.
Jak można być szybkim w krótkich biegach, takich jak kilometry w pionie, i w superdługich ultramaratonach?
Trenuj różne sytuacje, trenuj długie dni, niektóre krótkie. Wymaga to dużo czasu (lat) i czasu (godzin rocznie), aby wykonywać wszystkie różne rodzaje treningów.
Jakie są Twoje mocne strony?
W zakresie zdolności fizycznych, szybkości regeneracji i VO2 max. Wtedy psychologicznie mogę wejść w stan nieemocjonalny, który pomaga mi w sytuacjach stresowych. Teraz także moje doświadczenie.
Co chciałbyś jeszcze udoskonalić?
Wiele rzeczy. Ważne jest, aby pracować nad poprawą zarówno słabych, jak i mocnych stron.
Na czym skupiasz się w tym roku?
Głównie rehabilitacja i rekonwalescencja po operacji barku, którą miałem w październiku. Potem zobaczę, jak to pójdzie. Kilka lat temu miałem upadek na nartach i zwichnąłem oba barki. Od tego czasu zwichnąłem je kilka razy i wiedziałem, że w pewnym momencie muszę poddać się operacji.
Tak naprawdę nie poświęcam temu zbyt wiele uwagi, po prostu staram się być w dobrej formie i dostosowywać się do kolejnego celu, którym może być krótki lub długi bieg narciarski, bieg terenowy lub wspinaczka górska.
Co motywuje Cię do ciągłego pokonywania własnych ograniczeń?
Uważam, że dobrze jest znać siebie.
Obejrzyj film Kiliana „Jak trenować (ponownie i ponownie)”
Kilian Jornet rozpoczął treningi w dniu swoich narodzin. Góry były jego placem zabaw i nie zdając sobie z tego sprawy, stworzył własną filozofię treningu opartą na powtarzaniu, próbowaniu i porażce. Obejrzyj film Kiliana How do I train now!

Kiedy używać zegarka, żeby wrócić do domu? Zawsze, kiedy go potrzebujesz
Cały świat alpinizmu wie, że Kilian Jornet nie zdobył w tym roku ani jednego szczytu Everestu bez tlenu, ale dwa . Pierwszy z nich był rekordowy – zaledwie 26 godzin po opuszczeniu bazy Everestu na wysokości 5100 m. Drugi był „tylko dla zabawy” – był tam, czuł się dobrze, więc dlaczego nie zrobić tego ponownie?
Wiele rzeczy jest innych na wysokości 8000 m i wyżej. Jest to uprzejmie nazywane „strefą śmierci” z dobrego powodu – ludzie tam umierają, po prostu dlatego, że tam są. W strefie śmierci ludzkie ciało po prostu nie jest w stanie przetrwać przez długi czas. Dłuższy pobyt bez dodatkowego tlenu spowoduje pogorszenie funkcji organizmu, utratę przytomności i ostatecznie śmierć.
Wejście w to nie jest decyzją, którą należy podejmować lekko – a wyjście z tego jest konieczne. Tak więc, gdy rekordzista Kilian Jornet zgubił drogę podczas zejścia z 8848 m na Evereście, jego kolejne decyzje będą kluczowe – jego życie będzie od nich dosłownie zależało.
„Schodząc z mojego drugiego wejścia na Everest, zgubiłem się. Padał ulewny śnieg, a w środku nocy i na wysokości około 8300 m n.p.m. trawersowałem po technicznym terenie. Mój mózg nie pracował zbyt dobrze i nie miałem pojęcia, gdzie jestem. Widoczność była słaba – czasami widziałem tylko około pięciu metrów przed sobą – czasami tylko dwa.”
Zszedł z normalnej trasy na wysokości około 8300 m – i tak naprawdę nie jest nawet pewien, dlaczego. „Mam coś w rodzaju „czarnego momentu”, kiedy nie mogę sobie niczego przypomnieć. W tym czasie zszedłem z normalnej trasy, ale nie pamiętam dokładnie kiedy ani dlaczego”. Najwyraźniej cierpiał na skutki przebywania na dużej wysokości. I oczywiście padał śnieg: pół metra w nocy, co jeszcze bardziej utrudniało nawigację.
Na szczęście miał narzędzie i przytomność umysłu, by z niego skorzystać: zegarek Suunto GPS, który rejestrował jego trasę od czasu opuszczenia Advanced Base Camp na wysokości 6400 m 23 godziny temu. Uzyskując dostęp do funkcji trackback, zdał sobie sprawę, że wykonał 90-stopniowy skręt w lewo i kontynuował trawersowanie przez jeden kilometr od normalnej trasy, pozostawiając się na środku North Face. Było jasne: musiał poruszać się w zupełnie przeciwnym kierunku. Robił tak, aż wrócił na normalny grzbiet.
W nowej erze szybkiego, lekkiego alpinizmu, samotne wspinanie się ma swoje zalety: jesteś szybszy, a często szybsze jest bezpieczniejsze. „Używam tego około tuzina razy w roku”, mówi Jornet. „Kiedy jest naprawdę zła pogoda lub jest naprawdę mglisto, jeśli wybieram się gdzieś, gdzie jest dużo grani i nawisów – często chodzi o zmniejszenie ryzyka w takim samym stopniu, jak o znalezienie drogi do domu”. To prowadzi nas do ciekawego wniosku – to nie jest narzędzie do przetrwania, które można wykorzystać w ostateczności, ale coś, co całkowicie uchroni cię przed wpadnięciem w taką sytuację.
To powiedziawszy, Jornet wyraźnie zdaje sobie sprawę z poważnych potencjalnych konsekwencji swojej sytuacji na Evereście. Bez Trackback prawdopodobnie przesiedziałby w zimnie jeszcze cztery lub pięć godzin aż do świtu – a konsekwencje tego mogłyby być poważne. „Nie mam wątpliwości” – mówi. „Ta funkcja ratuje życie. Na pewno”.
Dowiedz się, jak nawigować za pomocą zegarków Suunto Spartan lub jak korzystać z funkcji Trackback na zegarkach Suunto Ambit .

Tak, możesz używać swojego Suunto w górach przez dziesięć dni z rzędu
Nie jest tajemnicą, że od lat jestem uzależniony od rejestrowania moich przygód. Zaczęło się w erze przedtechnicznej, kiedy w 2001 roku miałem pierwszy trawers narciarski. Pięciodniowa pętla przez góry, gdzie objeżdżaliśmy na nartach i na nartach trawers Hurley Horseshoe. Później pamiętam, że wziąłem ołówek i przeżywałem nasz trawers na nowo, rysując nasze wzloty i upadki, szczyty i przeprawy przez strumienie.
Nawyk ten rósł we mnie. Doszło do tego, że miałem mapy przyczepione do ścian z narysowanymi liniami. Moja dokumentacja doprowadziła mnie do miejsca, gdzie nie było linii, i eksplorowałem cały dzień, a potem wracałem, żeby uzupełnić luki.
Kiedy Suunto wypuściło Ambit, moje uzależnienie ewoluowało. Nagle moje linie ołówkowe na płaskich mapach stały się liniami 3D nałożonymi na obrazy satelitarne. Mogłem wybrać się na szaloną wycieczkę, wrócić do domu i umieścić linię na szczytach gór i zjechać stromymi zjazdami narciarskimi. Moje przygody stały się bardziej interaktywne i „żyły” w sieci. Od tego czasu zawsze importowałem wszystkie moje linie, od Norwegii po Pakistan i odległe szczyty górskie Kanady – a teraz mogę zobaczyć wszystkie moje wysiłki nałożone na świat. To naprawdę niesamowite.
Od czasu pierwszej wyprawy narciarskiej w 2001 r. odbyłem 10 wielodniowych wypraw – trwających nawet 21 dni – ale ostatnią odbyłem w 2009 r.
W tym roku, gdy przygotowywaliśmy się do 10-dniowej podróży, zastanawiałem się: czy będę mógł używać zegarka do rejestrowania każdego dnia? Mieliśmy nadzieję, że będziemy całkowicie samowystarczalni – każdy gram dodawał nam ponad 20 kilogramów ciężaru na plecach. Nie zabrałbym niczego dodatkowego. Oznaczało to, że nie chciałem zabierać ładowarki słonecznej ani akumulatora do mojego Suunto Spartan Ultra .
Oczywiście, chciałem mieć zapisaną całą wyprawę – ale czy zegarek naprawdę wytrzyma wystarczająco długo? Po kilku poprawkach ustawień mógłbym teoretycznie dać zegarkowi baterię wystarczającą na 65 godzin skiningu i shreddingu. Cóż… może nie shreddingu, ponieważ nasze torby ważyły sporo.
Wyruszyliśmy 16 kwietnia i dotarliśmy na start autostopem. Obudziłem się chory, z niską energią, ale koła były w ruchu i czułem, że nie mogę zawieść zespołu.
Trasa Monashee to trasa narciarska przez surowe góry Columbia, które znajdują się na zachód od Revelstoke. Gdy już się tam dostaniesz, nie ma tam żadnych wyciągów narciarskich, żadnych miasteczek – tylko jedna chata i 100 km jazdy na nartach z południa na północ. Nie jest to szczególnie odludne miejsce, ale jest wymagające. Z górami o wysokości około 3000 m, ogromnymi granitowymi ścianami i silnie zlodowaciałym terenem, sukces nigdy nie był gwarantowany.
Przez pierwsze cztery dni pogoda była burzliwa, a zagrożenie lawinowe było naprawdę wysokie. To był najtrudniejszy teren do pokonania, ale jak to bywa, nasze większe zjazdy i bardziej wymagające podejścia już się zsunęły – to jedyny powód, dla którego mogliśmy poruszać się po tym skomplikowanym terenie.
Trawersy narciarskie mają w sobie prostotę, która jest bardzo satysfakcjonująca. Każdego dnia wyzwania są proste, jedzenie, podróżowanie przez skomplikowany nieznany teren, zachowanie bezpieczeństwa, jedzenie, odkładanie dużych toreb i trochę jazdy na nartach, znalezienie świetnego miejsca na obóz, jedzenie, spanie i powtarzanie. Codziennie można zobaczyć i docenić nowe widoki.
Wpadliśmy w rutynę i bez końca poruszaliśmy się na północ. Większość naszych wyzwań była związana z pogodą i wytrwale podążaliśmy naprzód. W dniu naszego najniższego morale doświadczyliśmy również naszego najlepszego zachodu słońca i zorzy polarnej, co odnowiło nasze podekscytowanie i chęć dogłębnego zbadania tematu i parcia naprzód.
Po 7 dniach mój zegarek nadal zapisywał każdy dzień. Ale mając 3 dni do końca i 30% baterii zastanawiałem się – czy wytrzyma?
W końcu pogoda się poprawiła i udało nam się zrobić kilka świetnych tras narciarskich. Chris Rubens zrobił świetną trasę w alpenglow na Mt Mulvahill.
Po 10 dniach zwiedzania w końcu spakowaliśmy buty na Mt Begbie, charakterystyczną górę Revelstoke. Zegarek wciąż działał, a my wszyscy byliśmy wyczerpani i podekscytowani, że kończymy na tym szczycie.
Ogółem przejechaliśmy na nartach 100 km, w tym 10 000 m wzniesień i zjazdów oraz ponad 68 godzin zarejestrowanych tras. Zegarek dał radę. Czy było warto? Myślę, że ostatnie zakręty Chrisa odpowiadają na to pytanie.
Wszystkie obrazy © Greg Hill i Chris Rubens

Czy samochód elektryczny wytrzyma epicką przygodę na nartach? 100%.
Jako profesjonalny poszukiwacz przygód nieustannie szukam nowych wyzwań i nowych miejsc do eksploracji. Moje szczęście, moja inspiracja… zasadniczo wszystko, co mnie spełnia, pochodzi z natury. Ale patrząc na to, jak dochodzę do tych przygód, jest jasne: zabijam świat, który mnie stymuluje.
Nie dość, że byłem daleko poza zrównoważonym poziomem, to jeszcze było więcej, czego test nie mógł obliczyć. Heli-guiding, skuter śnieżny, którego używałem do dostępu – to wszystko nie zostało dodane do tysięcy kilometrów przejechanych moim F-350, ani do licznych lotów międzykontynentalnych. Prawda była oczywista: musiałem zmienić swoje nawyki.
Natychmiast postanowiłem spróbować czegoś, co zasugerował mój brat Graham w swoim wystąpieniu TED . Zostałem wegetarianinem w dni powszednie i namówiłem rodzinę, żeby do mnie dołączyła. (Niesamowite, jak wielki wpływ ma światowy przemysł mięsny!) Prosta, ale bardzo skuteczna zmiana. Ale ja, z moimi przygodami globtroterskimi, naprawdę musiałem przyjrzeć się swoim podróżom.
Dlatego zrezygnowałem z bycia przewodnikiem heli-ski, sprzedałem swoją wielką ciężarówkę z silnikiem Diesla, pozwoliłem, aby mój skuter śnieżny zardzewiał, i zacząłem szukać różnych sposobów, aby dotrzeć do początku szlaku.
Ciągle czytamy o pojazdach elektrycznych jako przyszłości – ale byłem sceptyczny. Pojazdy elektryczne historycznie miały ograniczony zasięg – co czyni je idealnymi pojazdami do dojazdów do pracy dla mieszkańców miast – ale bezużytecznymi dla kogoś, gdzie mieszkam.
Revelstoke to małe górskie miasteczko, głęboko w kanadyjskich górach, 250–400 km od dużych miast. Zimne zimy i głęboki śnieg to wiele bardzo ważnych powodów, dla których warto bać się przejścia na energię elektryczną. Ofiary, których musiałem dokonać, wydają się zniechęcające – ale być może nie są tak duże, jak się wydają.
Musieliśmy to przetestować. Mój przyjaciel Chris Rubens i ja wybraliśmy się na elektryczną przygodę. Nasz cel: żyć naszym normalnym, pełnym przygód stylem życia, jednocześnie będąc bardziej zrównoważonym w przemieszczaniu się z miejsca na miejsce.
Chris i Greg podczas swojej przygody w elektrycznym wulkanie.
Wynająłem Nissana Leaf od Ecomoto w Vancouver – samochód dojeżdżający do pracy z zasięgiem 100 mil. Daleko od ideału – ale gdybyśmy mogli przejechać zachodnie wybrzeże USA, wspiąć się i zjechać na nartach na kilka wulkanów i wrócić, moglibyśmy udowodnić sobie, że dostęp elektryczny to przyszłość.
Więc najpierw spotkaliśmy się, wspięliśmy się i zjechaliśmy na nartach na Mt Baker, a następnie rozpoczęliśmy naszą prawdziwą podróż na południe. Aplikacja o nazwie „Plug and Share” poprowadziła nas do wszystkich ładowarek poziomu 3, które wymagają około 40 minut, aby w pełni naładować samochód. Ta podróż była bez wątpienia idealna, ponieważ korytarz I-5, który prowadzi na południe do Waszyngtonu, Oregonu i Kalifornii, jest usiany tymi ładowarkami.
Nie znaczy to, że nie napotkaliśmy żadnych wyzwań. Początek szlaku na górę Rainier jest dość daleko w głąb lądu i daleko od ładowarek poziomu 3. Ale nasza aplikacja pokazała nam ładowarkę poziomu 2, którą ktoś ustawił w domu dla swojej Tesli. Dotarliśmy do granicy parku i zaczęliśmy ładować przy osobistej wtyczce Phila. Procent powoli rósł. Musieliśmy szybko wyjechać z zaledwie 70% naładowania, ponieważ bramy parku się zamykały. Zaangażowani, jechaliśmy w górę. W miarę jak wspinaliśmy się na początek szlaku, nasz procent spadał i spadał. 40%...35% i w końcu przy 31% udało nam się dotrzeć. Zaparkowaliśmy i postanowiliśmy zająć się tym po powrocie.
Greg zjeżdża w dół rozgrzanego słońcem wulkanu.
Kilka wspaniałych dni spędziliśmy na szczycie o wysokości 14 400 stóp, a następnie zjeżdżaliśmy na nartach po mocno szczelinowatej, ale superfajnej trasie. Wracając do samochodu zastanawialiśmy się, czy nasz pierwszy błąd będzie nas prześladował. Na szczęście Leaf ma tryb „B”, który pozwala samochodowi zwolnić za pomocą silnika, przekazując energię elektryczną z powrotem do silnika. Więc gdy zjechaliśmy 5500 stóp w dół, podnieśliśmy ładunek do 50%. Kilka godzin przy ładowarce Phila i ruszyliśmy. Hura! Może to zadziała!
Naszym kolejnym celem był Mt Hood – a ładowarki poziomu 3 znajdowały się tuż przy początku szlaku. Wspaniały szczyt i zwariowana jazda na nartach sprawiły, że pojechaliśmy na południe. W końcu łatwość ładowania sprawiła, że maksymalnie obniżyliśmy poziom naładowania baterii, wydłużając każdą jazdę, aż zniknął procent, a „pozostało km” zniknęło. Zrozumieliśmy, że zawsze jest jeszcze zapas baterii i wielokrotnie ją naciskaliśmy. Nigdy nie zabrakło nam całkowicie paliwa – a raczej soku.
Ładowanie, ładowanie... aby dotrzeć na kolejną górę.
Dotarliśmy na południe aż do Mt Shasta w Kalifornii, gdzie było mniej ładowarek poziomu 3 i skończyliśmy na ładowaniu na kempingach dla kamperów – ładowarki poziomu 2, których pełne naładowanie zajęłoby 3-5 godzin. Kilku dziwacznych Kanadyjczyków rozbiło obóz wśród gigantycznych kamperów.
Podczas gdy wracaliśmy na północ, po drodze zatrzymując się na Mt Adams, rozważaliśmy nasz eksperyment. Skończyło się na tym, że przejechaliśmy prawie 5000 km, wspięliśmy się i zjechaliśmy na nartach na sześć wulkanów, pięć razy wspinaliśmy się po skałach, przeżyliśmy niesamowite przygody i rozbiliśmy obóz w świetnych miejscach. W zasadzie: nasze normalne życie, z jedną zasadniczą różnicą. Podczas całej podróży zużyliśmy jeden litr gazu: do naszej kuchenki.
Brak możliwości szybkiego przemieszczania się między celami sprawił, że byliśmy bardziej zrelaksowani. Przymusowe postoje co kilka godzin sprawiły, że przemyśleliśmy nasze osobowości typu A. Dla mnie pojazdy elektryczne są przyszłością, zwłaszcza że zmiany klimatyczne tak bardzo wpłynęłyby na nasze miejsca pracy.
Moja lekcja została wyciągnięta. Od powrotu z tej podróży kupiłem elektrycznego Chevroleta Bolta i w pełni zaangażowałem się w ruch pojazdów elektrycznych. Marzę o zdobyciu 100 szczytów i minimalnych emisjach przy okazji. To wyzwanie, które nazywam „elektrycznymi przygodami”. Mam za sobą 14 szczytów, na niektóre wbiegłem, na inne wspiąłem się, a na te zjechałem na nartach. To świetny początek i niesamowicie jest być częścią rozwiązania naszego kryzysu klimatycznego. Nigdy nie będę doskonały – ale mogę znaleźć sposoby, aby być lepszym.
Wszystkie obrazy © Chris Rubens
Obejrzyj teraz „Elektryczne przygody z Gregiem Hillem i Chrisem Rubensem”
Naciśnij przycisk „Odtwórz” i podążaj za Elektryczną Przygodą

Trzy sposoby nawigacji za pomocą zegarka GPS Suunto Spartan
Jeff Pelletier , biegacz terenowy i filmowiec z Vancouver, BC, Kanada, stworzył ten świetny film z kilkoma wskazówkami dotyczącymi nawigacji z Suunto Spartan. Pokazuje, jak można nawigować w nowym otoczeniu lub trudnym terenie, korzystając z tych trzech różnych funkcji Spartan.
1. Trasy
2. Kompas
3. Ścieżka nawigacyjna
Obejrzyj wideo teraz!
Nie jesteś ograniczony do tych trzech sposobów nawigacji. Możesz również użyć nawigacji POI (przeczytaj, jak to zrobić tutaj). Ponadto, od aktualizacji Spartan w czerwcu (1.9.36) możesz teraz również użyć nawigacji find back, która wyznacza najszybszą trasę powrotną do punktu początkowego, wykorzystując kompas, aby Cię poprowadzić.
Główny obraz autorstwa @jpelletier
Dowiedz się więcej o zegarkach GPS Suunto Spartan

Bycie Emelie nie jest łatwe! Wejdź w umysł jednej z połówek pary uprawiającej sporty górskie
OK, pójdziemy dalej i poprawimy się – albo przynajmniej poprawimy. Niezależnie od tego, czy jest to łatwe, czy nie, na pewno jest to jedna rzecz: zabawa. Emelie Forsberg jest szwedzką biegaczką górską i narciarką wysokogórską, a także lepszą połówką hiszpańskiego supermana Kiliana Jorneta. Przez ostatnie dwa lata para biegała dosłownie dookoła świata – a teraz biegną w górę, kierując się w Himalaje na pierwszą wysokogórską wyprawę Emelie – i rekordowe wejście Kiliana. Oto, jak to wszystko się odbyło.
Byłem już w Himalajach, ale nie w takich warunkach
Często biegam w Himalajach, ale nigdy nie udało mi się zrobić czegoś takiego: zdobyć Czo Oju, ośmiotysięcznika i szóstej co do wysokości góry świata.
Całą aklimatyzację przeprowadziliśmy w domu
Byłem tam niecałe dwa tygodnie – większość ludzi potrzebuje dwóch miesięcy, żeby się zaaklimatyzować. To bardzo nowatorski, szybki i lekki alpinizm. Całą aklimatyzację przeprowadziliśmy w domu, podłączeni do maszyny, która symulowała przebywanie na wysokości 7500 m.
Ludzie słyszą, że zorganizowaliśmy wyprawę i myślą „Szerpowie”
Ale nie tak to zrobiliśmy. Nie tak chcę iść w góry, i nie tak Kilian chce iść w góry.
Nie było żadnej presji
To była podróż, którą odbyłem dla siebie, z własnej kieszeni – więc nie było żadnej presji, aby „zrobić to dla sponsorów”. Chciałem sam zbadać i zobaczyć, co jest dla mnie możliwe.
Na poziomie morza Kilian jest znacznie szybszy
Ale na wysokości zaczynamy się trochę bardziej wyrównywać – chociaż on zawsze będzie silniejszy i bardziej techniczny. Byliśmy zaskoczeni, jak szybko poruszaliśmy się na wysokości – około 250 m na godzinę na 7500 m. To całkiem szybko.
Docieram na wysokość 7500 m i 7800 m w dwa różne dni
Pierwszy raz była to zaplanowana aklimatyzacja. Drugim razem była próba zdobycia szczytu – to był nasz ostatni dzień i mieliśmy małe okno pogodowe. Ale zrobiło się późno, pogoda zaczęła się pogarszać i po prostu postanowiłem zawrócić. Kilian i ja rozmawialiśmy, że pójdzie dalej. Musiałem poczekać kilka godzin, aż zejdzie – w tym czasie trochę żałowałem decyzji o rozdzieleniu się.
Śmierć Ueliego wywołała u nas wielki strach
Byliśmy w Cho Oyu, dostaliśmy wiadomość o Ueli Stecku. Nie znałem go osobiście, ale przyjaźnił się z Kilianem. Był ekstremalny, ale był bohaterem. Jego życie było potwierdzeniem wszystkiego, co jest możliwe. Kiedy umarł, było ciężko.
Kilian nigdy nie rozważał możliwości niespełnienia obietnic
Jest duża różnica między bardzo techniczną trasą Ueliego a trasą Kiliana na Everest. Wiedziałem, że Kilian jest w naprawdę dobrej formie i dobrze reaguje na wysokość. Wiedziałem, że w odpowiednich warunkach poradzi sobie na Evereście. Kiedy zajęło mu to więcej czasu niż oczekiwano, zacząłem się trochę martwić, ponieważ Kilian zwykle jest niezwykle dobry w przewidywaniu swoich czasów – ale otrzymywałem aktualizacje od Seba Montaza.
Nie chcę robić Everestu
Chcę pojechać w góry wysokogórskie. Naprawdę mi się to podobało. Góry to podstawa, a wyścigi to tylko dodatek. Uwielbiam bieganie i narciarstwo, a alpinizm mnie fascynuje, ale bardziej martwię się o ekspozycję. Nie lubię tego. Jestem wielkim fanem życia. Nie widzę siebie poruszającego się w takim terenie, w jakim poruszał się Ueli, w sposób, w jaki on to robił. Nawet gdybym zdobył umiejętności techniczne, nie sądzę, żebym chciał tu być.
Chciałbym wrócić na Mt Blanc
Wielokrotnie biegałem w górę i w dół, ale chcę ustanowić rekord – nie ma zbyt wielu kobiet, które to robią. Chciałbym wrócić do Cho Oyu na narty, bo zimowa trasa wygląda niesamowicie. Kilka innych większych szczytów również. Ale Cho Oyu na nartach może być moją następną wymarzoną podróżą.
Cieszę się, że Kilian skończył
Chcę zatrzymać jego paszport, żeby przez jakiś czas nie mógł nigdzie wyjeżdżać!