Suunto Blog
Dlaczego warto mieć komputer nurkowy?
To jeden z najważniejszych elementów wyposażenia nurkowego, jakie możesz zabrać pod wodę. Dziewczyny Scuba Diver wyjaśniają dlaczego.
Jak twierdzi Margo Sanchez, prezes Scuba Diver Girls, komputer nurkowy to jeden z najważniejszych elementów wyposażenia, który może zapewnić bezpieczeństwo w przypadku zmiany planu nurkowania. „Widziałam rekina młota” – mówi Margo. Ona i jej kumpel Stephanie nurkowały przy ścianie w Papui-Nowej Gwinei z Tufi Resort. Ich plan zakładał pozostanie na głębokości około 25 m (80 stóp) – ale wtedy dostrzegli tego pięknego rekina młota, który zazwyczaj patroluje większe głębokości. „Lepiej mieć komputer, który pomoże ci dostosować się w locie”. Sanchez nie chciała przegapić tej niesamowitej okazji, by zbliżyć się do tego majestatycznego zwierzęcia i popłynęła głębiej. Jej Suunto D6i ostrzegł ją o głębokości. Nie spuszczała wzroku z nadgarstka, by móc monitorować, jak długo może pozostać na nowej, większej głębokości, podczas gdy filmowała wielkiego rekina młota. „Chociaż chciałam nadal podążać za tym pięknym rekinem, użyłam Suunto, by ocenić, kiedy nadszedł czas, by rozpocząć wynurzanie na płytsze wody”. „Ręczne wskaźniki nie pomogą Ci w ustaleniu profilu nurkowania, jeśli nurkowanie odbiegnie od planu, co może naprawdę wpędzić Cię w kłopoty”.
Margo zauważa, że wiele rzeczy może zmienić Twój plan podczas nurkowania i lepiej jest mieć komputer, który pomoże Ci dostosować się w locie. „Trzy minuty mogą wydawać się naprawdę długie, gdy po prostu wisisz na wielkim błękicie”. Sanchez uważa, że przejście z ręcznych wskaźników na komputer ma jeszcze więcej zalet. „To także timer – odlicza za ciebie postój bezpieczeństwa” – mówi. „Trzy minuty mogą wydawać się naprawdę długie, gdy po prostu kręcisz się po wielkim błękicie i nie masz wiele do roboty. Komputer mówi ci, kiedy możesz bezpiecznie wynurzyć się na powierzchnię”. Komputery nurkowe śledzą również czas przebywania poza wodą, więc wiesz od razu, że basen jest otwarty na drugie nurkowanie. Sanchez mówi: „Możesz obliczyć swój czas przebywania na powierzchni za pomocą tabel nurkowych, ale o wiele łatwiej jest nacisnąć przycisk na komputerze i zobaczyć dokładnie, kiedy nadszedł czas na kolejne nurkowanie”. Lubi również swój komputer nurkowy za jego dokładność. „Wskaźniki często nie są dokładne – w wielu przypadkach mój wskaźnik ciśnienia powietrza był niedokładny nawet o 300 psi”. Lubi integrację powietrza z komputerem, dzięki której może bardzo dokładnie zobaczyć, jakie jest jej ciśnienie w psi podczas nurkowania. Na koniec Margo zauważa, że są inne funkcje jej Suunto, które uwielbia. „Możliwość sprawdzenia temperatury podczas nurkowania w Południowej Kalifornii jest świetna. Woda może być dość zimna i fajnie jest zobaczyć w czasie rzeczywistym, jaka jest temperatura”.
Lubi też móc przewijać swój profil nurkowania po nurkowaniu i sprawdzać zużycie powietrza w całym profilu. „To świetna zabawa śledzić wszystkie niesamowite miejsca, w których byliśmy, gdzie nurkowaliśmy i co tam widzieliśmy. Nie masz tego przy ręcznych wskaźnikach!”
Zdjęcie: ©Larisa Steele
Szwedzka korona dla królowej biegów górskich
Jeśli ktoś miał nadzieję, że Emelie Forsberg odpuści po tym, jak została mistrzynią świata Skyrunning ultra w 2014 r., to się rozczaruje. Świeżo po zwycięstwie w biegu Mt Blanc na dystansie 80 km Emelie wróciła do domu, aby spotkać się z przyjaciółmi. Ale potem pomyślała, że bieganie na Kebnekaise, najwyższą górę Szwecji, będzie fajnym dodatkiem do planu.
Nikogo nie zdziwi fakt, że powróciła ze szczytu pobijając rekord świata mężczyzn.
„Nie miałam zamiaru bić rekordu, kiedy postanowiłam odwiedzić przyjaciół” – mówi nam. „Ale pomysł przyszedł i ruszyłam. To super fajna trasa z odrobiną wspinaczki i wspinania się, a poranek był tak piękny. To było tak wspaniale dzielić start i metę z moimi przyjaciółmi!”
„To naprawdę fajne uczucie pobić rekord czasu – i to na najwyższej górze Szwecji!” – dodaje.
Trasa liczyła 14 km i 1400 m przewyższenia. Poprzedni rekord wynosił 2h 17m.
Na górnym zdjęciu widać dolinę Laddtjovagge, z Sinngitjokka, Tuolpagorni, Vierramvare i podnóżem Kebnekaise. © AlexandreBuisse
Uruchamianie obrazu z pliku: ©JordoCanameras
Jazda na rowerze w kierunku szczytów wulkanicznych
Brody Leven niedawno przejechał rowerem z Portland w stanie Oregon do Seattle w stanie Waszyngton, mając na celu wspinaczkę i jazdę na nartach na ogromnych wulkanach, które były „w drodze”. Ku zaskoczeniu wszystkich, mówi nam, że zjazdy były trudniejsze niż podjazdy...
Jaki jest pomysł na tę podróż? Celem było, aby dwóch przyjaciół ze studiów, którzy od lat nie przeżyli żadnej wspólnej przygody, przejechało rowerami z Portland do Seattle... długą, trudną i bolesną drogą – skutecznie potrajając długość typowej trasy – aby wspiąć się i zjechać na nartach na Mt. Adams, Mt. St. Helens i Mt. Rainier, trzy ogromne wulkany stanu Waszyngton. Osobiście chciałem połączyć dwie aktywności, które kocham, narciarstwo górskie i wycieczki rowerowe. Chcieliśmy również przypomnieć sobie, że nie potrzebujemy dużych budżetów, helikopterów, wiedzy o świecie, ani nawet paszportu, aby przeżyć dobrą, staromodną przygodę. Na jakim rowerze jechałeś? To hybrydowy rower przełajowy/turystyczny – potrójna rama aluminiowa, widelec karbonowy, błotniki, wygodne siodełko turystyczne, bagażniki, pięć sakw i spersonalizowana przyczepka jednoosiowa. Jeździłem na tym rowerze tylko trzy razy w ciągu czterech lat: samotnie przez Stany Zjednoczone w sześć tygodni, wzdłuż wybrzeża Hawajów w dwa tygodnie, a teraz trudna droga z Portland do Seattle w dwa tygodnie. Nigdy wcześniej nie zakładałem na niego przyczepki przed tą podróżą. Jak trudno jest jeździć na rowerze z całym tym sprzętem? To nawet nie jest jak jazda na rowerze. Czujesz się, jakbyś jechał czymś innym, czymś innym niż rower, jakimś pojazdem. Jeśli spojrzysz przez ramię i skręcisz, wpadniesz do rowu (czego nauczyłem się w trudny sposób). Nie możesz po prostu przerzucić nogi przez górę i zacząć pedałować – zamiast tego musisz wykonać ten dziwny biegowy push-start. Ciężar sprawiał, że niesamowicie trudno było kiedykolwiek wydostać się z biegu babci. Ile to wszystko ważyło? 150-200 funtów (68 kg - 90 kg) beze mnie. Waga wahała się w zależności od zapasów wody i żywności.
Jak wyglądały zjazdy? Nie czułem się na tyle komfortowo, aby naprawdę szybko ruszyć w dół z górki aż do dziesięciu dni podróży, kiedy zacząłem używać swojego ciała jako żagla, aby zwolnić. Jest to godne uwagi, ponieważ zjazd był często o wiele trudniejszy niż podjazd, ponieważ moje hamulce były prawie bezużyteczne przy takim ciężarze poruszającym rower. Musiałeś trzymać go idealnie pionowo, aby się nie przewrócił, a przyczepa była stale narażona na zarzucenie. Droga czy teren? Może 75 mil (120 km) przejechaliśmy na luźnych drogach gruntowych, żwirowych lub piaszczystych. Ale stanowiły one około 90% całkowitego wysiłku podróży, ponieważ często odbywały się na największych wzgórzach. Czy musiałeś pchać? Nie pod górę! Ale zjazdy ze wzniesień były tak trudne, że czasami musiałem zejść i prowadzić rower przez chwilę, pozwalając moim klockom hamulcowym i obręczom ostygnąć (były bardzo gorące w dotyku, głośne i nieskuteczne). Nawet zjazdy ze wzniesień były trudne, ponieważ utrzymanie równowagi w pozycji idealnie pionowej było niezbędne, inaczej cały ciężar by go przewrócił.
Kliknij tutaj, aby zobaczyć 120-kilometrową przejażdżkę Brody’ego z Portland do Hood River , a tutaj, aby zobaczyć jego wycieczkę narciarską na Mt Adams. Największe wyzwanie tej wyprawy? Jazda 15-milową, 3500-stopową, brudną, żwirową i piaszczystą drogą dojazdową do Mt. Adams po przejechaniu 40 mil tego ranka była bardzo trudna. Ponadto, nie zjedzenie każdej bułeczki cynamonowej i koktajlu z borówki w promieniu 400 mil wystawiło na próbę moją samokontrolę! Wszystkie obrazy ©Brody Leven. Sprawdź więcej jego przygód na Brodyleven.com
Niesamowite odkrycie U-26
Oto pełna, niesamowita historia o tym, jak fińska grupa nurków Badewanne odkryła wrak niemieckiego okrętu podwodnego U 26 z czasów I wojny światowej. Juha Flinkman z grupy opowiada tę historię własnymi słowami:
Pod koniec maja w Zatoce Fińskiej pogoda jest idealna, z niewielkimi falami i zachmurzeniem, ale dobrą widocznością. Przygotowujemy się do nurkowania na jednym z najbardziej ruchliwych szlaków morskich w Europie. Statki wszystkich rozmiarów i kształtów płyną na zachód wzdłuż szlaku prowadzącego z Zatoki do Bałtyku Właściwego. A my nurkujemy tuż przy zakręcie, gdzie każdy kapitan chce skrócić róg tak blisko, jak to możliwe, aby zaoszczędzić czas i cenne paliwo. Następnie, dzięki uprzejmej pomocy Helsińskiej Kontroli Ruchu, otrzymaliśmy specjalne pozwolenie na nurkowanie w tym miejscu. Kontrola ruchu nakazuje wszystkim statkom zbliżającym się do miejsca, aby nas minęły i informuje je o naszych zamiarach. Dlatego VHF nieustannie wydaje instrukcje zbliżającemu się ruchowi, około jeden statek co 10 minut! Co leży na dnie morza, co mogłoby być tak warte nurkowania, co uzasadniałoby tak wielką operację? Cóż, nie kto inny, jak U 26, jeden z pierwszych okrętów „As” w I wojnie światowej i z pewnością najbardziej udany okręt podwodny operujący na Bałtyku podczas całego konfliktu. U 26, pod dowództwem Kapitänleutnanta Egewolffa Freiherra von Berckheima, zatopił pancerny krążownik Pallada Cesarskiej Marynarki Wojennej Rosji w październiku 1914 r., w pierwszych miesiącach wojny. To uczyniło von Berckheima jednym z pierwszych „Asów” powstającej gałęzi Ubootswaffe w Cesarskiej Marynarce Wojennej.
Von Berckheim i cała jego załoga otrzymali Krzyż Żelazny od entuzjastycznego cesarza za swoje wysiłki, a pod koniec lata 1915 roku powrócili do Zatoki Fińskiej ze swoim zaufanym okrętem U 26, aby siać spustoszenie wśród rosyjskiej żeglugi. Uczynili to z dobrym skutkiem, aż do późnego sierpnia, kiedy szczęście, które pozwoliło im przetrwać ich brawurowe wyczyny, się wyczerpało. Rosyjska marynarka wojenna od dawna była bardzo zirytowana sukcesem niemieckich łodzi podwodnych w Zatoce i aby temu zapobiec, nakazała stawiaczowi min Ładodze rozstawienie ostrzału na ujściu Zatoki. Jednak U 26 był już w środku ostrzału, próbując wrócić do swojej bazy po udanym patrolu. Co się stało i kiedy, nigdy się nie dowiemy, ale U 26 uderzył w jedną z min Ładogi i zatonął z całą 30-osobową załogą. Kilka tygodni wcześniej, podczas przeszukiwania sonarem bocznym wzdłuż linii ostrzału z Ładogi, Immi Wallin zauważył na ekranie wrak łodzi podwodnej. Kolejne przeszukiwania wykazały, że łódź jest stara i najprawdopodobniej niemiecka, więc praktyczne możliwości to U 10 lub U 26. Wkrótce się dowiemy! JJ-CCR przytroczone do naszych pleców, bailouty i zbiorniki dekompresyjne zapięte na miejscu, płetwy na pokładzie. Immi manewruje Yoldią tuż przy boi i przechodzimy za burtę. Woda jest dość przejrzysta nawet na powierzchni, ale nie mamy pojęcia, co czeka na dnie. Jednak teraz, gdy schodzimy wzdłuż linii strzału, robi się coraz wyraźniej, gdy nasze światła badają ciemność. I nagle ona tam jest! Widoczność jest absolutnie znakomita aż do dna, które wydaje się być gliną lodowcową. Ciężar strzału nie dotknął wraku, ale leży prawie dwa metry z boku. Dokładniejsza inspekcja ujawnia, że osad jest nasycony ropą, która wyciekła ze zbiorników U 26 podczas jej 99-letniego pobytu na dnie morza. Płyniemy w kierunku rufy, która zatonęła głęboko w osadzie, co mogliśmy już zobaczyć na zdjęciach z bocznego skanowania.
Obudowa pokładu jest widoczna może 10 metrów za wieżą dowodzenia, zanim zniknie w glinie. Szerokie, płaskie zbiorniki siodłowe typowe dla klasy U-23 wyłaniają się z gliny i biegną wzdłuż boków kadłuba. Na górze zbiorników prawej burty możemy zobaczyć składane maszty radiowe z mechanizmami podnoszenia/opuszczania. Wokół dziobów i wieży dowodzenia jest trochę włoka, a jedyne widoczne uszkodzenia łodzi wydają się pochodzić z włoka: barierki wieży dowodzenia zostały skręcone i zerwane, a koło sterowe statku, które stało na otwartym mostku, zostało zerwane przez włok i przez szalony zbieg okoliczności wylądowało w przestrzeni za zerwanym włazem po prawej burcie wieży dowodzenia. Tam spoczywa koło, nadal owinięte siecią do włokową. Co najważniejsze, układ wieży dowodzenia jest zdecydowanie klasy U-23, więc wygląda na to, że naprawdę patrzymy na U 26. Ale musimy to sprawdzić dalej. Gdy zbliżamy się do dziobu, możemy wyraźnie zobaczyć przednie samoloty nurkowe, które są wyraźnie umieszczone nisko na kadłubie, znacznie poniżej linii wody po wynurzeniu. Ten szczegół wyklucza U 10, który ma te samoloty nurkowe umieszczone powyżej linii wody. Wszystko inne również pasuje do tego, co wiemy o U 26: wyrzutnie torped, ich zewnętrzne luki, kształt dziobu.
Teraz możemy być pewni, że patrzymy na nieuchwytny U 26, jeden z najbardziej poszukiwanych wraków na Bałtyku. Oto ona, spoczywająca na dnie morza ze swoją załogą i Kaleu'nt von Berckheim. Równe 100 lat po tym, jak została wcielona do floty Cesarza i 99 lat po ostatnim meldunku. Gdzieś słyszałem, że starzy marynarze okrętów podwodnych nie uważają łodzi, które nigdy nie wróciły z patrolu, za „zaginione”, ale mówią o nich, że „wciąż patrolują”. Cóż, oto ona, spoczywająca na dnie Zatoki Meksykańskiej, dumna i samotna, jak wtedy, gdy jeszcze patrolowała te wody. Wzruszający pomnik losów wojny: krótki sukces, po którym nastąpiła szybka i nieunikniona śmierć. Płyniemy cicho wzdłuż burty w kierunku naszej linii strzału, nasze RB nie przerywają ciszy trwającej prawie stulecie. Ponieważ teraz jesteśmy pewni, że mamy U 26, rozpoczynamy nurkowanie w 17 minucie i rozpoczynamy wynurzanie wzdłuż linii strzału. Przystanki dekompresyjne mijają, aż w końcu wynurzamy się. Yoldia jest gotowa i szybko nas podnosi. Dopiero gdy już usiądziemy i wyjmiemy pętlę z ust, zaczyna się wiwat. Tak, to dwudziesta szósta! I tak, widoczność jest cholernie doskonała! Gdy wiwaty rozbrzmiewają na pokładzie Yoldii, kolejna załoga przygotowuje się do nurkowania, tym razem do nagrania filmu. Szybko informujemy ich o tym z Jouni, a następnie znikają za burtą. No cóż, ludzie, po prostu kolejny dzień w Zatoce Fińskiej, Definite Wreck Paradise of the World.
Zdjęcia ©Badewanne
Dlaczego Emelie Forsberg kocha biegać
Emelie Forsberg właśnie odniosła oszałamiające zwycięstwo w maratonie Mont Blanc na dystansie 80 km. Ale nie mówi o swoim epickim zwycięstwie – ani o tym, że oznacza to, że jest teraz mistrzynią Skyrunning Ultra 2014.
Zajrzyj na jej stronę na Facebooku, a zobaczysz, że widać w niej miłość do biegania i pasję do gór. „Z całego serca mogę powiedzieć, że cieszyłam się każdą sekundą” – pisze. „Czysty skyrunning. Uwielbiam! Uwielbiam!” Przed wyścigiem zapytaliśmy ją, dlaczego dokładnie kocha biegać. Jej odpowiedź jest zarówno orzeźwiająca, jak i inspirująca: „Trudno opisać, że to takie dobre” – mówi. „Czujesz się naprawdę dobrze w nogach. Czujesz się tak lekko – po prostu płyniesz po ziemi. Każde podejście jest superłatwe. Może docierasz na szczyt i chcesz iść dalej. Wszystko jest połączone. Czujesz się naprawdę wow, mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, albo wow, jakie wspaniałe uczucie, to takie piękne”. „Można nadal świetnie pobiegać, nawet gdy jest deszczowy dzień i trzeba się naprawdę zmusić, żeby wyjść za drzwi” – dodaje. „Zawsze jesteś superszczęśliwa, że się tam udało”. Dla Emelie bieganie to sama przyjemność. „Nigdy nie jest trudne ani ciężkie!”, mówi, choć przyznaje, że w wyścigu może być ciężko. Jeśli chodzi o to, o czym myśli podczas wszystkich tych godzin na szlaku, mówi, że stara się kultywować stan „uważności”. „Jeśli mam coś, o czym myślę, robię listę, ale kiedy to zrobię, jestem mniej zajęty. Dzięki uważności nie myślisz o niczym. Po prostu jesteś tam – i nic więcej.” Zdjęcie ©DROZ PHOTO
Rekordowe wejście Kiliana na Denali
Kiedy Kilian Jornet udaje się w góry, aby zrealizować własny projekt, możesz być pewien, że efekty będą interesujące.
Górski sportowiec nie zawodzi. Właśnie wrócił z Denali, 6194 m, najwyższej góry w Ameryce Północnej i oczywiście wrócił z rekordem – i epicką historią do opowiedzenia.
Omijając popularniejszą trasę West Rib, Jornet ruszył na nartach w Rescue Gully w swoim zwykłym super szybkim stylu. Kiedy wrócił dokładnie po 11 godzinach i 48 minutach, pobił rekord najszybszego wejścia na górę – o ponad pięć godzin. Podróż w obie strony obejmuje przewyższenie ponad 4700 m i dystans ponad 53 km.
Co czyni wspinaczkę jeszcze bardziej godną uwagi, to fakt, że warunki były złe przez większą część wspinaczki. Z 16 dni na górze tylko trzy były dobre, podczas gdy normą były zamiecie, mgła i niskie temperatury.
Gdy Kilian wyruszył na atak szczytowy, termometr wskazywał -20ºC, a wiatr wiał z prędkością 40 km/h.
„To była wspaniała przygoda” – mówi Kilian. „Przez większą część trasy warunki pogodowe były złe. Mimo to udało mi się pobić rekord, więc jestem bardzo zadowolony. Wybrałem inną trasę niż zwykle, aby uniknąć odcinka z linami stałymi, ponieważ chciałem trzymać się wartości leżących u podstaw projektu – to znaczy próby pobicia rekordu przy użyciu jak najmniejszej ilości sprzętu i bez pomocy”.
„Musiałem stawić czoła dwóm trudnym czynnikom” – dodaje. „Z jednej strony, chłodowi i wiatrowi, które spowalniały mnie na całej trasie. Z drugiej strony, wysokości, która miała na mnie znaczący wpływ od 5000 m”.
Szczyt był wyjątkowym momentem, mówi, ale nie ze względu na widok. „Była mgła i nic nie widziałem! Ale pomyślałem: „teraz moje nogi w końcu przestaną boleć”!”
Denali, znany również jako McKinley, jest jednym z najbardziej odstraszających szczytów na świecie. Chociaż nie jest tak wysoki jak Himalaje, szczyt na Alasce jest znany z zimnej i brutalnej pogody dzięki bliskości koła podbiegunowego. A z różnicą wysokości 4000 m od podstawy do szczytu, charakteryzuje się większym pionowym podejściem niż większość gór. Mierzony na podstawie wybitności topograficznej jest trzecim najbardziej widocznym szczytem na świecie po Evereście i Aconcagui.
Zdjęcie © Summits of My Life