Ride to Ski – Bikepacking i narciarstwo w Dolomitach

Brak śniegu zmusił Hennę Palosaari do myślenia nieszablonowego i sprawił, że zaprosiła dwójkę przyjaciół na przygodę rowerowo-narciarską. Dowiedz się więcej i obejrzyj cały film już teraz!
SuuntoRide, SuuntoSkiDecember 14 2023

Był koniec lutego w Innsbrucku. Henna siedziała przy biurku, przeglądając mapę, aby zobaczyć, jakie miejsca są w pobliżu, miejsca z doskonałymi możliwościami uprawiania narciarstwa, do których można łatwo dotrzeć rowerem. Zima w austriackich Alpach była najgorszą zimą, jaką pamiętam. Zwykły, niekończący się świeży śnieg został zastąpiony trawą i błotem. Zazwyczaj o tej porze roku byliśmy zbyt zajęci, aby cieszyć się dniami z puchem w zaśnieżonych ośrodkach, aby nawet pomyśleć o marnowaniu tego cennego czasu na jazdę na rowerach, które mogłyby zdziałać wiele w miesiącach letnich. W tym roku było inaczej; nadszedł czas, aby zwolnić tempo i w końcu sprawdzić, czy połączenie dwóch sportów, bikepackingu i snowboardu, może być naprawdę przyjemne.

Malva, Sami i Henna
Malva, Sami i Henna.

„Naprawdę to robimy!” – wykrzyknęła Malva , gdy wskakiwaliśmy na rowery w Innsbrucku. „Mój rower trzęsie się jak szalony, czy to normalne?” – zapytała Henna , najwyraźniej zdenerwowana po pierwszych 500 metrach. Sami zapewnił ją, że przyzwyczai się do tego, gdy dotrzemy do Dolomitów. Dolomity, miejsce z kultowymi, ostrymi, stromymi górami, które górują ogromnie wysoko w tle, niezależnie od tego, czy jest lato, czy zima. I co najważniejsze, oddalone tylko o kilkaset kilometrów, dzięki czemu można tam dotrzeć rowerem. Jedyne pytanie brzmiało, czy nasz plan 5-dniowej wycieczki rowerowej i 4-dniowej jazdy na nartach z Innsbrucka do jeziora Garda był faktycznie realistyczny, a nie tylko męczący?

Płatki śniegu i rekiny

„To zdecydowanie pierwsze podejście, jazda na rowerze na skitouring” – Henna jęknęła, gdy dotarliśmy do naszego pierwszego miejsca narciarskiego. Tej zimy linia śniegu była jeszcze wyżej niż zwykle, na wysokości około 1000–1500 metrów. Zazwyczaj podjeżdżaliśmy do linii śniegu i zaczynaliśmy skitouring, ale nie tym razem. Teraz oznaczało to najpierw wspinaczkę na 600 metrów od wioski na rowerach, a następnie przebranie się w narty i pokonanie pozostałych 750 metrów na nartach i splitboardach. Nasze rowery były załadowane nartami/splitboardami, butami narciarskimi/snowboardowymi, plecakami, kijkami, fokami, odzieżą narciarską, rakami i śpiworami, wszystko zabezpieczone wieloma, wieloma paskami. „Przynajmniej ciało jest już rozgrzane, gdy zaczynamy skitouring” – uśmiechnęła się Malva.

Gdy poprzedniej nocy dotarliśmy do naszego zakwaterowania, zaczął padać śnieg, dając nadzieję na świeże trasy następnego dnia. Drzewa i dachy były pokryte cienką warstwą śniegu, przez co całe miasto błyszczało w porannym słońcu, gdy następnego ranka wskoczyliśmy na rowery, podekscytowani pierwszym dniem jazdy na nartach. „Uważajcie na rekiny”, krzyknęła Henna, gdy wszyscy troje zjechaliśmy świeżą trasą z Vennspitze. Taka była rzeczywistość; wciąż nie było wystarczająco dużo śniegu, aby pokryć wszystkie skały, ale nie przeszkodziło nam to cieszyć się pierwszymi zakrętami podróży. „Do dupy śnieg, ale jazda sprawia tyle frajdy!” podsumowała Malva, gdy zjeżdżaliśmy ostatnie metry w dół.

Zaczął padać śnieg, dając nadzieję na świeże ślady następnego dnia.

Z uśmiechem lub bez, rzeczywistość była taka, że ​​musieliśmy przejechać rowerem kolejne 31 kilometrów do naszego następnego noclegu. Wyczerpani, przekroczyliśmy granicę z Włochami po ciemku, ubrani we wszystkie warstwy, jakie mieliśmy, i zjechaliśmy w dół w kierunku Vipiteno. „Nie sądzę, żebyśmy mogli to robić przez kolejne 7 dni z rzędu”, powiedział Sami, a my wszyscy w milczeniu pokiwaliśmy głowami. Wyciągnięta lekcja - podczas gdy cieszyliśmy się obfitą kolacją, postanowiliśmy podzielić resztę dni między dwie dyscypliny, aby uczynić to płynniejszym i, co najważniejsze, przyjemniejszym doświadczeniem.

Lód i szczyty Dolomitów

„Nie ma mowy, to jest stok narciarski?” krzyknął Sami, gdy udało nam się przejechać przez zamknięty szlak z setkami powalonych drzew. Planowanie trasy na zimowej wyprawie bikepackingowej bardzo różniło się od zwykłej wyprawy bikepackingowej. Ładne, małe żwirowe drogi, które zazwyczaj były preferowane, mogły być pokryte śniegiem lub zamienione w trasę narciarstwa biegowego, która roztopiła się w lśniące pole lodowe. Obydwa musieliśmy nauczyć się na własnej skórze podczas naszej wyprawy. „Bez hamowania” krzyknęła Henna, balansując na polu lodowym, które wcześniej służyło jako trasa narciarstwa biegowego. Przeżyliśmy, ale postanowiliśmy zmienić trasę reszty trasy na większe drogi, aby uniknąć kolejnych takich niespodzianek.

Przepchnęliśmy nasze rowery przez stok narciarski, gapiąc się na pierwszy szczyt Dolomitów na horyzoncie. 90-kilometrowa podróż do Camping Sass Dlacia była całodniową wyprawą, ale strome szczyty górskie w odcieniach różu i fioletu stworzyły ciepłe i niezapomniane powitanie w Dolomitach. Bębnienie kropel deszczu następnego ranka już nie. Kemping znajdował się na wysokości 1500 metrów, ale i tak nie wystarczyło to, aby deszcz zamienił się w śnieg. „Zazwyczaj da się tam przejechać” – powiedziała Henna, wskazując na szczyt po naszej lewej stronie, gdy zmierzaliśmy w kierunku schroniska Lavarella. Brak śniegu sprawił, że musieliśmy zmienić plan na następny dzień. Po prostu nie było wystarczająco dużo śniegu, aby przejechać trasę, którą zaplanowaliśmy.

Brak śniegu zmusił nas do zmiany planu.

„Reszta ściany to czysty lód od tego miejsca aż do szczytu” – powiedziała Malva. Śnieg, który zaczął padać po naszym przybyciu do schroniska, przyszedł z wiatrem, który nie mógł utrzymać się na oblodzonych stokach. Kreatywność była kluczem tej zimy, znalezienie sposobu, aby jak najlepiej wykorzystać obecne warunki, bez względu na to, jak złe były. Po rozejrzeniu się znaleźliśmy ciekawie wyglądający mały żleb i śnieżno-pokrytą misę, na której postanowiliśmy zjechać na nartach. „Drogi dziewczyny” – napisał Sami na śniegu, gdy Malva i Henna wędrowały do ​​żlebu. Wiatr był chłodny, ale słońce świeciło, gdy zjeżdżaliśmy w dół. „Nie idealnie, ale o wiele lepiej, niż się spodziewałam” – powiedziała Henna, zadowolona z dnia. Zachodzące słońce zabarwiło ostre góry ciepłymi tonami, dając ostateczne potwierdzenie, że to będzie wspaniały dzień w górach.

Oszukiwanie w celu maksymalizacji czasu przestoju

„Nie czuję się najlepiej” – powiedziała Malva, gdy najwyższy masyw Dolomitów, wznoszący się ponad 3000 metrów nad poziomem morza, spojrzał na nas w dół. Podjazd był słynny wśród kolarzy szosowych, teraz pokonały go trzy dziewczyny z 40-kilogramowymi rowerami załadowanymi sprzętem narciarskim. „2 kilometry w godzinę” – roześmiała się Sami, patrząc na zegarek i widząc tempo, w jakim się poruszaliśmy. „Ale spójrz na to” – Henna zwróciła uwagę w stronę Marmolady, widząc majestatyczne szczyty świecące w wieczornym świetle, pokryte świeżym śniegiem. W tym momencie wszystko miało sens, nawet 9-dniowa wycieczka na nartach na rowerze.

„Dlatego to robimy!” – krzyknęła Henna z radości.

Po zobaczeniu świeżego śniegu na Dolomiti Queen i wiedząc, że można tam dojechać kolejką linową, postanowiliśmy nagrodzić się i maksymalnie wykorzystać czas spędzony na zjeździe, zamiast spędzać go na wspinaczce. W końcu był to nasz ostatni dzień jazdy na nartach podczas tej wyprawy. „Dlatego to robimy” – krzyknęła Henna z radości. Znaleźliśmy świeże trasy między klifami, fajne zakręty obok już wytyczonych, dobry i zły śnieg, ciesząc się promieniami słońca i podziwiając wspaniałe widoki na Dolomity. Z uśmiechami większymi niż cokolwiek innego w ciągu dnia, spakowaliśmy narty na rower i rozpoczęliśmy krótki zjazd do następnego zakwaterowania, tylko po to, aby zauważyć, że zarezerwowaliśmy zły nocleg w wiosce po drugiej stronie Marmolady. Nawet to nie mogło zepsuć nam nastroju tego dnia, kontynuowaliśmy jazdę do następnej wioski i zarezerwowaliśmy tam nowy nocleg.

Trzy dziewczyny z 40-kilogramowymi rowerami załadowanymi sprzętem narciarskim jadą przez Alpy.

Ostatnie majestatyczne szczyty Dolomitów po naszej stronie i coraz intensywniejsze ciepło słońca, gdy zmierzaliśmy w kierunku naszego ostatniego celu, jeziora Garda. Wkrótce jedynym dowodem śniegu i zimy były topniejące ślady narciarstwa biegowego. Gdy mijaliśmy włoskie winnice, czuliśmy się lekko i zrelaksowani, zrzuciliśmy kilka warstw ubrań i rozmawialiśmy z lokalnymi kolarzami, gdy mijali nas. Wiedzieliśmy, że zbliżamy się do naszego celu. Niezależnie od tego, czy to był wiatr w plecy, czy świadomość, że wkrótce będziemy mogli otworzyć butelkę szampana podarowaną nam przez nasz ostatni nocleg, ostatnie kilometry do Riva del Garda płynęły swobodnie. „Naprawdę to zrobiliśmy” – krzyknęła Sami, otwierając butelki szampana i spryskując nim Hennę i Malvę. „I to nie był czysty festiwal cierpienia” – powiedziała Henna, czując smak szampana w ustach. Dziewięciodniowa podróż łącząca dwa nasze ulubione sporty okazała się piękną mieszanką potu, śmiechu, lodu, śniegu i przyjaźni.

Ski to Ride: Obejrzyj cały film tutaj

Jazda na nartach i bikepacking to nie jest coś, co zazwyczaj idzie w parze. Henna Palosaari, Malva Björkman i Sami Sauri myśleli inaczej. Film Ride to Ski zabiera Cię przez kultowe Dolomity w 426-kilometrową podróż pełną potu, śmiechu, jazdy na nartach, snowboardzie, lodu i śniegu, odbywaną wyłącznie na rowerze.

Jeźdźcy – Henna Palosaari, Malva Björkman i Sami Sauri
Zdjęcia i montaż – Mikko-Pekka Karlin
Produkcja - Henna Palosaari
Fotografia - Richard Bucher
Projekt graficzny - Henna Palosaari

Więcej do obejrzenia: Bikepacking the Arctic Post Road

Rekomendowane produkty Suunto