Suunto Blog

The freedive community raised $26,000 to help this hurricane-ravaged Caribbean island

Społeczność miłośników nurkowania swobodnego zebrała 26 000 dolarów, aby pomóc tej dotkniętej huraganem karaibskiej wyspie

Dominika miała być gospodarzem konkursu nurkowania światowej klasy. Zamiast tego gościła huragan. Powiedzieć, że życie Jonathana Sunnexa przybrało kilka nieoczekiwanych zwrotów, to mało powiedziane. Jak inaczej Kiwi z Ngaruawahia w Nowej Zelandii mógłby zamieszkać w małej zatoce Soufriere, na jednej z najmniej znanych wysp Małych Antyli? Ale to pytanie nie było na pierwszym planie jego myśli, gdy siedział na lotnisku w Miami – uwięziony przez małą burzę zwaną Huraganem Maria. Całe Karaiby i większość południowo-wschodnich Stanów Zjednoczonych przeżywały napięty sezon huraganów – najpierw huragan Irma przetoczył się przez wiele wysp, a zaledwie pięć dni później w jego śladzie pojawił się huragan Maria. Podczas gdy Dominika uniknęła poważnego uderzenia Irmy, Maria była zupełnie inną historią. Wyspa ucierpiała bezpośrednio – a prawie trzy miesiące później znaczna część Dominiki nadal nie ma prądu ani bieżącej wody. Fakt, że był to dość duży problem w pracach nad największym projektem Sunnex w tym roku – konkursem Blue Element Freedive – był w zasadzie kwestią drugorzędną. Dla Jonathana i jego dziewczyny Sofii Gómez było to dwutygodniowe, pełne napięcia oczekiwanie w Miami, zastanawiając się, czy po powrocie do domu ich szkoła nurkowania – i ich dom – nadal będą stały. „Byliśmy w Roatan na Mistrzostwach Świata” – mówi Sunnex. „Chcieliśmy wrócić wcześniej, aby przygotować się na Blue Element. Miało to nastąpić w dniach 11–17 października, ale Maria uderzyła pod koniec września. W ciągu kilku godzin zmieniła się z burzy tropikalnej w kategorię 5”. Na początku miał nadzieję, że wydarzenie nadal będzie mogło się odbyć – ale gdy zaczęły napływać raporty o zniszczeniach na wyspie, oczekiwania szybko spadły. „Naprawdę mieliśmy nadzieję, że nasza platforma do nurkowania nadal tam jest” – powiedział. „Komunikacja z ludźmi na miejscu była niemożliwa”. Ale jedną z pierwszych rzeczy, które zrobił? Założył konto GoFundMe i skontaktował się ze społecznością nurków swobodnych – mając nadzieję na zebranie 1000 euro darowizn na żywność, wodę i inne artykuły. Ostatecznie osiągnęli swój cel, a nawet go przewyższyli – zebrali 26 000 dolarów. Najważniejszy moment? Jonathan – którego długie, falujące włosy rosły od dziesięciu lat – wszedł na Facebook Live, ogolił głowę i obciął brodę, zbierając 700 dolarów w zaledwie dwadzieścia minut. Mając już gotowy do podzielenia się z wyspą łup z udanej zbiórki, ruszył w drogę powrotną do domu – ale nie był to strzał w dziesiątkę. „Poleciałem na Martynikę i po prostu zacząłem zbierać zapasy – wodę, piły łańcuchowe, dosłownie jedzenie warte tysiące dolarów – cokolwiek, co naszym zdaniem dało się zmieścić na łodzi” – mówi Johnny. „Następnie pojechałem z Piwi Croisieres Calypso na Dominikę”. Kiedy przybył na wyspę, był „w większości bez słowa”. „Wyspa jest najzieleńszym lasem tropikalnym – supergęstym buszem – wyglądało to bardziej, jakby uderzyła w nią burza ogniowa” – mówi. „Żadnych liści. Kora zerwana z drzew. Żadnej zieleni. To była sucha, zakurzona pustynia. Stosy gruzu. Olbrzymie drzewa na plażach, gruz wysoki na dwa metry”. Zniszczenia ich domu były realne – dom/szkoła zostały zalane, a platforma została zerwana i wyrzucona na brzeg. Stracili linę do zawodów, wartą około 1500 dolarów – chociaż później ją odzyskali i mają nadzieję ją naprawić. Nie ma wątpliwości, że rywalizacja dobiegła końca – dlatego Sunnex i inni uczestnicy wydarzenia skierowali swoją uwagę na sprzątanie i pomoc, czyszcząc plaże i drogi oraz pomagając w naprawie infrastruktury wyspy. Jest jeszcze wiele do zrobienia – ale Sunnex jest przekonany, że zawody w nurkowaniu swobodnym Blue Element powrócą w przyszłym roku – i prawdopodobnie nie w sezonie huraganów. „Warunki tutaj są nieskazitelne” – mówi. „Spokojnie i płasko, bez prądu, woda ciepła, idealna”. Chcesz się przyłączyć i pomóc Dominice? Zobacz stronę Blue Element GoFundMe tutaj .
SuuntoDiveDecember 14 2017
Not far from home

Niedaleko domu

Podążaj za Erkki Punttilą podczas wyprawy rowerowej daleko na północ, na północ od koła podbiegunowego, w Parku Narodowym Lemmenjoki. Czasami najlepszym sposobem na odnalezienie siebie jest zagubienie się w pięknie natury. Eki Punttila jechał na swoim Kona Unit X przez park narodowy. Erkki ma apetyt na przygody – a Suunto Spartan Sport Wrist HR Baro jest jego przewodnikiem. Więcej o wycieczce rowerowej przeczytasz na stronie konaworld.com Zdjęcia: Jaakko Posti / Kona Bikes
SuuntoRideDecember 10 2017
Saeed Rashid takes over @suuntodive Instagram

Saeed Rashid przejmuje @suuntodive Instagram

Kim jesteś i skąd pochodzisz? Nazywam się Saeed Rashid, mieszkam na południowym wybrzeżu Anglii w miasteczku Bournemouth, 20 minut spacerem od jednej z najlepszych piaszczystych plaż w Anglii. Gdzie nurkujesz? Dużo podróżuję, głównie do Azji i jak większość ludzi w Europie, Morze Czerwone, które jest naprawdę ponad wszystkim, moim podwodnym placem zabaw. Ale staram się też zanurkować kilka razy w domu, mam lokalny pomost w Swange, Dorset, który jest świetnym miejscem, aby zrelaksować się na płyciźnie z moim aparatem Co Cię inspiruje w podwodnym świecie? Wiem, że to brzmi jak banał, ale samo bycie pod wodą mnie inspiruje, znalezienie fajnego małego stworzenia, którego nigdy wcześniej nie widziałem, inspiruje mnie, pomaganie innym w uchwyceniu ich nurkowań na zdjęciach inspiruje mnie. Uwielbiam oglądać prace innych fotografów miejsc i rzeczy, których nigdy nie widziałem, i wyobrażać sobie, jakie emocje towarzyszyły im w momencie ich robienia. Jak opisałbyś swój styl fotografii? Nie jestem pewien, czy mam styl, jeśli mam, to jest on w ciągłym ruchu i zmienia się cały czas. Po prostu próbuję uchwycić każdy obraz tak, jak go widzę Czy chcesz opowiedzieć jakąś historię za pomocą swoich zdjęć? Kiedy uczę fotografii podwodnej, staram się, aby moi uczniowie myśleli o sobie nie jako o fotografach, ale jako o gawędziarzach. Jest też historia do opowiedzenia, niezależnie od tego, jak duża lub mała. Uczysz również fotografii. Czy możesz nam o tym trochę opowiedzieć? Mam pracę, w której między innymi uczę fotoreportażu na Uniwersytecie w Bournemouth. Ale mam też wielkie szczęście, że mogę podróżować i uczyć fotografii podwodnej w niesamowitych miejscach. Współpracuję z kilkoma brytyjskimi agentami podróży (Oonas Divers, Ultimate Diving i The Scuba Place), gdzie zabieram małe grupy do wspaniałych miejsc, takich jak Indonezja, Filipiny i Egipt, i pomagam im rozwijać ich umiejętności fotograficzne. Uczę na wszystkich poziomach, wspaniale jest widzieć tych, którzy są zupełnie nowicjuszami i zaczynają rozumieć podstawy, a ja jestem w stanie sprawić, że pozbędą się smutku ze swoich zdjęć, a także tych, którzy rozwijają swoje umiejętności i tworzą niesamowite obrazy. Najlepszym uczuciem na świecie jest to, gdy jeden z moich uczniów uczy mnie czegoś, czego wcześniej nie wiedziałem, to naprawdę świetne. A gdzie śledzić Twoje przygody? Mam stronę internetową focusvisuals.com , którą staram się aktualizować na bieżąco. Jestem także obecny w mediach społecznościowych: www.facebook.com/focusvisuals/ www.instagram.com/saeedrashid01/ www.twitter.com/saeedrashid Obserwuj @suuntodive na Instagramie
SuuntoDiveDecember 07 2017
Almost, but not quite: Mau Méndez on ‘hard racing’ at the XTERRA World Championships

Prawie, ale nie do końca: Mau Méndez o „trudnym ściganiu” na Mistrzostwach Świata XTERRA

„To był trudny wyścig”. Tak mówi Mauricio „Mau” Méndez – chociaż jego wersja „trudnego wyścigu” jest czymś bliższym osiągnięciu większości ludzi w życiu. Wracając na Maui jako panujący mistrz świata XTERRA, 21-letni triathlonista z Mexico City miał nadzieję przedłużyć swoje panowanie – ale trudny start wyścigu dał mu się we znaki. I chociaż nie udało mu się dogonić Południowoafrykańczyka Brada Weissa , udało mu się osiągnąć całkiem niezły wynik: 2. miejsce, utrzymując pozycję na podium. Nie ma czasu na podziwianie widoków na Razor Ridge. (©Mike Adrian / XTERRA) Mimo że warunki na lądzie były solidne – padało przez dwa dni, ale trasa była sucha i szybka – Mau od samego początku nie radził sobie najlepiej: ukończył wyścig na dziewiątym miejscu. „Było o wiele trudniej niż zwykle” – powiedział Méndez o plaży DT Fleming na Maui – często osłoniętej, po nawietrznej stronie wyspy. „Nawet najlepszym pływakom trudno było złapać rytm”. Wyszedł z wody tylko po to, by od razu rozpocząć walkę z ekspertem od kolarstwa, Rubenem Ruzafą – wciąż walczącym o rytm. W końcu wszystko zaczęło się układać w biegu – na trasie, którą zbadał z ojcem przed wyścigiem, udało mu się awansować z czwartego na drugie miejsce, zyskując kilka minut i doganiając Ruzafę na ostatnim odcinku piasku przed linią mety. Mau uzyskał najszybszy czas dnia. (©Mike Adrian / XTERRA) Na trasie wyścigu pomagał mu spersonalizowany Spartan Ultra , nowe narzędzie w jego kołczanie XTERRA. „To świetny zegarek” – mówi. „Robi wszystko, czego potrzebuję”. Co się wydarzy w przyszłym roku? Cóż, zaczyna wcześnie. „Zwykle czekam z rozpoczęciem sezonu treningowego do marca lub kwietnia, ale w tym roku zacznę w styczniu, aby spróbować przygotować się trochę lepiej” — mówi Mau. „Zdobycie drugiego miejsca jest świetne” — kontynuuje. „Ale od teraz do 28 października przyszłego roku będę myślał o jednej rzeczy, a mianowicie o odzyskaniu tego tytułu”. Obraz główny ©Jesse Peters / XTERRA
November 09 2017
When to use your watch to get you home? Whenever you need it

Kiedy używać zegarka, żeby wrócić do domu? Zawsze, kiedy go potrzebujesz

Cały świat alpinizmu wie, że Kilian Jornet nie zdobył w tym roku ani jednego szczytu Everestu bez tlenu, ale dwa . Pierwszy z nich był rekordowy – zaledwie 26 godzin po opuszczeniu bazy Everestu na wysokości 5100 m. Drugi był „tylko dla zabawy” – był tam, czuł się dobrze, więc dlaczego nie zrobić tego ponownie? Wiele rzeczy jest innych na wysokości 8000 m i wyżej. Jest to uprzejmie nazywane „strefą śmierci” z dobrego powodu – ludzie tam umierają, po prostu dlatego, że tam są. W strefie śmierci ludzkie ciało po prostu nie jest w stanie przetrwać przez długi czas. Dłuższy pobyt bez dodatkowego tlenu spowoduje pogorszenie funkcji organizmu, utratę przytomności i ostatecznie śmierć. Wejście w to nie jest decyzją, którą należy podejmować lekko – a wyjście z tego jest konieczne. Tak więc, gdy rekordzista Kilian Jornet zgubił drogę podczas zejścia z 8848 m na Evereście, jego kolejne decyzje będą kluczowe – jego życie będzie od nich dosłownie zależało. „Schodząc z mojego drugiego wejścia na Everest, zgubiłem się. Padał ulewny śnieg, a w środku nocy i na wysokości około 8300 m n.p.m. trawersowałem po technicznym terenie. Mój mózg nie pracował zbyt dobrze i nie miałem pojęcia, gdzie jestem. Widoczność była słaba – czasami widziałem tylko około pięciu metrów przed sobą – czasami tylko dwa.” Zszedł z normalnej trasy na wysokości około 8300 m – i tak naprawdę nie jest nawet pewien, dlaczego. „Mam coś w rodzaju „czarnego momentu”, kiedy nie mogę sobie niczego przypomnieć. W tym czasie zszedłem z normalnej trasy, ale nie pamiętam dokładnie kiedy ani dlaczego”. Najwyraźniej cierpiał na skutki przebywania na dużej wysokości. I oczywiście padał śnieg: pół metra w nocy, co jeszcze bardziej utrudniało nawigację. Na szczęście miał narzędzie i przytomność umysłu, by z niego skorzystać: zegarek Suunto GPS, który rejestrował jego trasę od czasu opuszczenia Advanced Base Camp na wysokości 6400 m 23 godziny temu. Uzyskując dostęp do funkcji trackback, zdał sobie sprawę, że wykonał 90-stopniowy skręt w lewo i kontynuował trawersowanie przez jeden kilometr od normalnej trasy, pozostawiając się na środku North Face. Było jasne: musiał poruszać się w zupełnie przeciwnym kierunku. Robił tak, aż wrócił na normalny grzbiet. W nowej erze szybkiego, lekkiego alpinizmu, samotne wspinanie się ma swoje zalety: jesteś szybszy, a często szybsze jest bezpieczniejsze. „Używam tego około tuzina razy w roku”, mówi Jornet. „Kiedy jest naprawdę zła pogoda lub jest naprawdę mglisto, jeśli wybieram się gdzieś, gdzie jest dużo grani i nawisów – często chodzi o zmniejszenie ryzyka w takim samym stopniu, jak o znalezienie drogi do domu”. To prowadzi nas do ciekawego wniosku – to nie jest narzędzie do przetrwania, które można wykorzystać w ostateczności, ale coś, co całkowicie uchroni cię przed wpadnięciem w taką sytuację. To powiedziawszy, Jornet wyraźnie zdaje sobie sprawę z poważnych potencjalnych konsekwencji swojej sytuacji na Evereście. Bez Trackback prawdopodobnie przesiedziałby w zimnie jeszcze cztery lub pięć godzin aż do świtu – a konsekwencje tego mogłyby być poważne. „Nie mam wątpliwości” – mówi. „Ta funkcja ratuje życie. Na pewno”. Dowiedz się, jak nawigować za pomocą zegarków Suunto Spartan lub jak korzystać z funkcji Trackback na zegarkach Suunto Ambit .
SuuntoClimbNovember 01 2017
Yes, you can use your Suunto in the mountains for ten straight days

Tak, możesz używać swojego Suunto w górach przez dziesięć dni z rzędu

Nie jest tajemnicą, że od lat jestem uzależniony od rejestrowania moich przygód. Zaczęło się w erze przedtechnicznej, kiedy w 2001 roku miałem pierwszy trawers narciarski. Pięciodniowa pętla przez góry, gdzie objeżdżaliśmy na nartach i na nartach trawers Hurley Horseshoe. Później pamiętam, że wziąłem ołówek i przeżywałem nasz trawers na nowo, rysując nasze wzloty i upadki, szczyty i przeprawy przez strumienie. Nawyk ten rósł we mnie. Doszło do tego, że miałem mapy przyczepione do ścian z narysowanymi liniami. Moja dokumentacja doprowadziła mnie do miejsca, gdzie nie było linii, i eksplorowałem cały dzień, a potem wracałem, żeby uzupełnić luki. Kiedy Suunto wypuściło Ambit, moje uzależnienie ewoluowało. Nagle moje linie ołówkowe na płaskich mapach stały się liniami 3D nałożonymi na obrazy satelitarne. Mogłem wybrać się na szaloną wycieczkę, wrócić do domu i umieścić linię na szczytach gór i zjechać stromymi zjazdami narciarskimi. Moje przygody stały się bardziej interaktywne i „żyły” w sieci. Od tego czasu zawsze importowałem wszystkie moje linie, od Norwegii po Pakistan i odległe szczyty górskie Kanady – a teraz mogę zobaczyć wszystkie moje wysiłki nałożone na świat. To naprawdę niesamowite. Od czasu pierwszej wyprawy narciarskiej w 2001 r. odbyłem 10 wielodniowych wypraw – trwających nawet 21 dni – ale ostatnią odbyłem w 2009 r. W tym roku, gdy przygotowywaliśmy się do 10-dniowej podróży, zastanawiałem się: czy będę mógł używać zegarka do rejestrowania każdego dnia? Mieliśmy nadzieję, że będziemy całkowicie samowystarczalni – każdy gram dodawał nam ponad 20 kilogramów ciężaru na plecach. Nie zabrałbym niczego dodatkowego. Oznaczało to, że nie chciałem zabierać ładowarki słonecznej ani akumulatora do mojego Suunto Spartan Ultra . Oczywiście, chciałem mieć zapisaną całą wyprawę – ale czy zegarek naprawdę wytrzyma wystarczająco długo? Po kilku poprawkach ustawień mógłbym teoretycznie dać zegarkowi baterię wystarczającą na 65 godzin skiningu i shreddingu. Cóż… może nie shreddingu, ponieważ nasze torby ważyły ​​sporo. Wyruszyliśmy 16 kwietnia i dotarliśmy na start autostopem. Obudziłem się chory, z niską energią, ale koła były w ruchu i czułem, że nie mogę zawieść zespołu. Trasa Monashee to trasa narciarska przez surowe góry Columbia, które znajdują się na zachód od Revelstoke. Gdy już się tam dostaniesz, nie ma tam żadnych wyciągów narciarskich, żadnych miasteczek – tylko jedna chata i 100 km jazdy na nartach z południa na północ. Nie jest to szczególnie odludne miejsce, ale jest wymagające. Z górami o wysokości około 3000 m, ogromnymi granitowymi ścianami i silnie zlodowaciałym terenem, sukces nigdy nie był gwarantowany. Przez pierwsze cztery dni pogoda była burzliwa, a zagrożenie lawinowe było naprawdę wysokie. To był najtrudniejszy teren do pokonania, ale jak to bywa, nasze większe zjazdy i bardziej wymagające podejścia już się zsunęły – to jedyny powód, dla którego mogliśmy poruszać się po tym skomplikowanym terenie. Trawersy narciarskie mają w sobie prostotę, która jest bardzo satysfakcjonująca. Każdego dnia wyzwania są proste, jedzenie, podróżowanie przez skomplikowany nieznany teren, zachowanie bezpieczeństwa, jedzenie, odkładanie dużych toreb i trochę jazdy na nartach, znalezienie świetnego miejsca na obóz, jedzenie, spanie i powtarzanie. Codziennie można zobaczyć i docenić nowe widoki. Wpadliśmy w rutynę i bez końca poruszaliśmy się na północ. Większość naszych wyzwań była związana z pogodą i wytrwale podążaliśmy naprzód. W dniu naszego najniższego morale doświadczyliśmy również naszego najlepszego zachodu słońca i zorzy polarnej, co odnowiło nasze podekscytowanie i chęć dogłębnego zbadania tematu i parcia naprzód. Po 7 dniach mój zegarek nadal zapisywał każdy dzień. Ale mając 3 dni do końca i 30% baterii zastanawiałem się – czy wytrzyma? W końcu pogoda się poprawiła i udało nam się zrobić kilka świetnych tras narciarskich. Chris Rubens zrobił świetną trasę w alpenglow na Mt Mulvahill. Po 10 dniach zwiedzania w końcu spakowaliśmy buty na Mt Begbie, charakterystyczną górę Revelstoke. Zegarek wciąż działał, a my wszyscy byliśmy wyczerpani i podekscytowani, że kończymy na tym szczycie. Ogółem przejechaliśmy na nartach 100 km, w tym 10 000 m wzniesień i zjazdów oraz ponad 68 godzin zarejestrowanych tras. Zegarek dał radę. Czy było warto? Myślę, że ostatnie zakręty Chrisa odpowiadają na to pytanie. Wszystkie obrazy © Greg Hill i Chris Rubens
SuuntoClimb,SuuntoSkiOctober 16 2017