Ultramaratończyka Lucy Bartholomew jest znana z kilku rzeczy: bycia obiecującą młodą bronią na scenie długodystansowej, jej ciągłego uśmiechu i oczywiście, „bycia 'Strayan'”. (To jest „bycie Australijką”, na wypadek gdybyście nie mogli tego rozgryźć.) Po tegorocznym weekendzie UTMB będzie znana z kolejnej rzeczy: powrotów. Po rozważeniu dobrowolnego DNF zaledwie 30 km z 120-kilometrowego biegu TDS w weekend UTMB, Lucy znalazła iskrę i zdobyła 25 miejsc wśród kobiet, kończąc ostatnie 7 km w oszałamiającym tempie 4:00/km i zajmując 5. miejsce w klasyfikacji generalnej kobiet.
„Miałam problemy z żołądkiem na początku wyścigu – i po prostu nie mogłam nic przełknąć. Woda, jedzenie, żele – w chwili, gdy tylko wzięłam je do ust, poczułam mdłości, a wszystko, co wmusiłam, wracało do mnie” – mówi. Niedługo po starcie o szóstej rano Bartholomew była zmuszona zejść 15 km w dół – co, jak może powiedzieć każdy biegacz, jest kiepskim sposobem na stratę czasu. „Myślę, że dodatkowe wstrząsy podczas zjazdu jeszcze bardziej rozstroiły mój żołądek” – powiedziała.
Szkoda – Bartholomew trenowała w Chamonix i robiła rekonesans przez cztery tygodnie przed wyścigiem, a ona miała za sobą imponujący finisz w Mont Blanc 80, zajmując niespodziewanie drugie miejsce. Trasa TDS – bardziej odległa, z mniejszą liczbą punktów pomocy i większym przewyższeniem na kilometr niż UTMB – przypadła jej do gustu. Więc schodząc ze zbocza, jechała wolno i czekała, aż jej wsparcie – w rzeczywistości jej tata, który również brał udział w wyścigu – ją dogoni. „Prawdopodobnie kazałby mi się zatrzymać”, mówi. Co ją napędzało? Wiedza o tym, co ją czeka – przed wyścigiem zrobiła porządny trzydniowy rekonesans, co dało jej solidny przegląd całej trasy. „Myślę, że to pomogło – wiedza o tym, co mnie czeka, żadnych niespodzianek”. A teraz? „Teraz jestem w pewnym sensie zadowolona, że nigdy nie przejechał – to było coś, co musiałam sama przepracować – i wiele się o sobie tam nauczyłam”.
Dziewięć godzin po rozpoczęciu wyścigu udało jej się wcisnąć blok strzału do gardła i to się udało. „Nigdy w życiu nie zostałam tak mocno uderzona cukrem” — mówi Bartholomew. „Myślę, że to dlatego, że byłam tak pusta. To naprawdę mnie poruszyło i pozwoliło mi wrócić do wyścigu”. Zaczęła wyprzedzać zawodniczki, w końcu wjeżdżając do miasta z wyżej wymienioną prędkością, wyprzedzając swoją ostatnią rywalkę zaledwie 400 jardów przed linią mety.
Podczas gdy Bartholomew wciąż był „zawiedziony”, reszta z nas może się zgodzić: to był imponujący pokaz odporności młodego biegacza. Teraz, gdy już po wszystkim, co w planach? Lucy jest szczęśliwa, że jest w domu – i oczywiście – więcej biegam. „Czuję się, jakbym nigdy nie opuściła Australii – jestem całkiem szczęśliwa, że wracam do swojej rutyny”. Potencjalne nadchodzące wyścigi obejmują Ultra Trail Ning Hai w Chinach – nie jest pewna, czy pobiegnie 50 czy 100 – i Capetown 100 w Republice Południowej Afryki.
W przyszłym roku może wyruszyć na amerykańską ziemię. „Chciałabym zrobić Hard Rock”, mówi, „ale znam ludzi, którzy czekali, żeby się tam dostać [przez loterię] przez osiem lat!” Zdecydowanie nie na liście? Maraton Barkley lub coś podobnego – nawigacja to nie jej bajka. „Jeśli nie ma tego na moim zegarku Suunto , to nie biegnę – nie jestem na to wystarczająco twarda!”
Zdjęcia: Damien Rosso / Droz Fot