

Suunto Blog

Sztuka jazdy na rowerze dookoła świata
Nomadzi Pierre Bouchard i Janick Lemieux przejechali rowerami cały świat, pokonując dystans równy czterem pętlom planety. W tej drugiej odsłonie naszego trzyczęściowego cyklu* zapytaliśmy ich o codzienne życie w trasie. © nomadesxnomades.com Jazda rowerem z Quebecu do Miami latem 1989 r. była pierwszą długodystansową wyprawą Kanadyjczyka Pierre’a Boucharda. Nazywa on tę 4000-kilometrową podróż swoją „L’initiation” w turystykę rowerową. „Wróciłem uzależniony i przekonany, że rower jest najlepszym środkiem transportu w podróżach lądowych” – mówi. „Powodów jest wiele: autonomia i wolność, jaką zapewnia, fakt, że jest przyjaznym dla środowiska środkiem transportu, utrzymuje nas w dobrej formie i zapewnia bardzo intymną więź z naszym otoczeniem, czy to krajobrazami, florą, fauną czy ludźmi!” Od czasu swojego „L'initation” Pierre i jego partner Janick przejechali rowerami ponad 60 krajów w obu Amerykach, Europie, Azji i Oceanii oraz Afryce. Opanowali sztukę kontynentalnej turystyki rowerowej. Zapytaliśmy ich o ich codzienne życie na drodze.
Kliknij, aby zobaczyć pierwszą część serii!
© nomadesxnomades.com
Jak zmieniła się turystyka rowerowa od 1989 roku? Zaszło wiele zmian, zwłaszcza w zakresie ulepszania sprzętu do podróżowania na rowerach. Od innowacji w zakresie outdooru i kempingu po rowery specjalnie zaprojektowane i wykonane, aby przewozić wszystkie niezbędne rzeczy do przemierzania kontynentów. Ostatnio, wraz z pojawieniem się fatbike'ów, cały obszar dzikiego i odległego terenu stał się dostępny. © nomadesxnomades.com Jak wygląda Twój przeciętny dzień w trasie? Chyba że jesteśmy na gorących pustyniach, wstajemy powoli. Zazwyczaj wstaję pierwszy i rozpalam piecyk, aby przygotować gorące napoje i owsiankę. Następnie zaczynamy się pakować, proces ten zajmuje kilka godzin, zanim ruszamy w drogę. W zależności od warunków i tego, jak malowniczy jest krajobraz, pokonujemy od 40 do 120 km dziennie, średnio około 80 km. Podczas wyprawy, poświęcając czas na wędrówki piesze-trekking-wspinaczkę, pisanie i zanurzanie się, pokonujemy około 1000 km miesięcznie.
© nomadesxnomades.com Ile ważą Twoje rowery i sprzęt? Janick dźwiga około 25 do 30 kg, a ja noszę między 40 a 45 kg. To się zmienia w zależności od ilości wody i towarów, które musimy nieść. Nie jesteśmy minimalistami. Ponieważ jest to forma nomadyzmu, nasz styl życia, wolimy czuć się komfortowo i być gotowi na każdą ewentualność.
© nomadesxnomades.com Jak sobie radzisz i monitorujesz swoje codzienne działania? W trasie nasze Suunto Ambit 3 Peaks pełnią rolę pulpitów i paneli sterowania. Rejestrują nasze codzienne ruchy pedałów i mnóstwo przydatnych danych, takich jak profile wysokości, temperatura otoczenia. W przypadku ryzykownych przejść, takich jak przejazd do Etiopii z Kenii przez dolinę rzeki Omo i jezioro Turkana po zmieniających się pustynnych szlakach, używaliśmy naszych Ambits do nawigacji, po załadowaniu ich trasą .gpx, którą wcześniej nagrał i przesłał nam e-mailem inny podróżnik rowerowy. Dzięki imponującej żywotności baterii, wraz z naszą ładowarką słoneczną Goal Zero, udało nam się utrzymać je w ruchu przez ostatnie 600 dni spędzonych w trasie, od początku naszej rowerowej odysei NOMADS².
© nomadesxnomades.com Czy miałeś kiedyś problem z rowerami na odludziu? Oczywiście! Zawsze mamy przy sobie wszystkie narzędzia potrzebne do otwarcia i regulacji każdego z elementów oraz kluczowe części zamienne: opony, dętki, szprychy, kable, części układu napędowego (łańcuch, kaseta i tarcze), klocki hamulcowe. Zerwanie obręczy to jedyna awaria mechaniczna, która może zatrzymać naszą przyczepę; musimy albo iść pieszo, albo czekać na pomoc, aby móc ruszyć dalej!
© nomadesxnomades.com Czy znalezienie pożywienia i wody jest czasami trudne? Tak, rzeczywiście! Myśląc o naszych sakwach jak o spiżarniach, zawsze przechowujemy i nosimy dodatkowe jedzenie. Poświęcamy dużo czasu i wysiłku na zdobywanie informacji o odcinkach drogi przed nami, szczególnie w odniesieniu do dostępności jedzenia i wody. Jeśli możemy zebrać wodę po drodze, zazwyczaj możemy wytrzymać około siedmiu do ośmiu dni bez uzupełniania zapasów. Jeśli musimy nieść wodę, do 30 litrów na dwoje, możemy wytrzymać tam około trzech do czterech dni – chyba że jesteśmy w Sudanie w lipcu i oboje musimy wypijać 10-12 litrów dziennie!
© nomadesxnomades.com Czy masz jakieś rady dla kogoś, kto wybiera się na swoją pierwszą wycieczkę rowerową? Upewnij się, że rower jest dobrze dopasowany do Twojego ciała (siedzisko, kierownica i sztyca). Postaw na prostotę, solidność i trwałość. Nie wahaj się zainwestować w wysokiej jakości bagażniki, zazwyczaj wykonane ze stali (chromoly). A co najważniejsze, planowanie jest świetne, ale ustal datę wyjazdu i bądź gotowy lub nie, jedź – wszystko się ułoży! Zaufaj drodze! *Bądźcie czujni – oto trzecia część artykułu o Nomadach, w której dowiecie się, które kraje na świecie są najbardziej przyjazne rowerzystom!

PIĘCIODNIOWA WYCIECZKA ROWEROWA W JEDNYM SZEREGU – BEZ ŁADOWANIA SZCZYTU AMBIT3
Kimmo Ohtonen , dziennikarz z fińskiej stacji telewizyjnej YLE, wziął udział w fińskiej akcji charytatywnej o nazwie „Red Nose Day” i przejechał rowerem z Rovaniemi na kole podbiegunowym do Tampere na południu Finlandii. W ciągu pięciu dni udało mu się zebrać 72.603 euro dla dzieci w krajach rozwijających się.
Kimmo śledził całą swoją podróż za pomocą Suunto Ambit 3 Peak . Nosił nawet pas do pomiaru tętna podczas snu i pod prysznicem.
Cała pięciodniowa jazda była śledzona jako pojedynczy plik bez wstrzymywania nagrywania lub ładowania baterii. Aby to umożliwić, Kimmo zoptymalizował ustawienia zegarka: ustawił dokładność GPS na „ok”, a interwał nagrywania na 60 sekund.
Zobacz 108-godzinny wyścig kolarski Kimmo
Dowiedz się więcej o optymalizacji czasu pracy baterii Twojego Ambita
Kliknij tutaj, aby zobaczyć specjalne oferty na zegarki Suunto Ambit3
Zdjęcia: Sebastian Dannberg

Gdzie są dzikie miejsca
Ambasadorzy marki Suunto, Kilian Jornet i Emelie Forsberg, przeprowadzili się do Norwegii z jednego powodu – dzikich miejsc.
Kilian i Emelie mieszkają niedaleko Romsdal w Norwegii. © Kilian Jornet Kilian Jornet i Emelie Forsberg, para sportowców górskich, po wielu latach mieszkania u podnóża masywu Mont Blanc przeprowadzili się do Norwegii.
Chamonix było ich bazą treningową przez pięć lat. Od tego czasu Kilian przygotowywał się i realizował niektóre ze swoich najszybszych znanych projektów. Dla Emelie Chamonix stanowiło idealną bazę do zbierania doświadczenia w treningu i zawodach. Miało jedną wadę – jest zbyt zatłoczone dla pary kochającej samotność.
© Kilian Jornet „Tutaj naprawdę jest raj” – mówi Kilian o Norwegii. „Jest dość dziko i nie ma tu wielu ludzi. Mamy dostęp do gór i fiordów prosto z domu. „Góry są bardzo strome, z bardzo technicznym terenem. To dobre miejsce do jazdy na nartach, wspinaczki i biegania latem.” Kliknij, aby zobaczyć ulubione trasy treningowe Kiliana! © Kilian Jornet Pochodząca ze Szwecji Emelie zawsze chciała wrócić na północ. Podobnie jak Kilian, lubi uczucie bycia samej na otwartych przestrzeniach. „Od czasu do czasu, gdy mieszkaliśmy w Chamonix, naprawdę tęskniłam za dziką przyrodą i trudniejszymi warunkami, jakie tu mamy” – mówi. „Postanowiliśmy się tu przeprowadzić, ponieważ znaleźliśmy naprawdę dobry dom do życia, który jest wygodny do podróżowania i blisko gór. „Tutaj może padać przez tygodnie i panują naprawdę trudne warunki, co utrudnia znalezienie motywacji do wyjścia i treningu, ale naprawdę lubię te warunki. Tak właśnie stałem się sportowcem, którym jestem. Naprawdę dobrze jest być z powrotem na północy”. Kliknij, aby zobaczyć ulubione trasy biegowe Emelie! © Kilian Jornet Po najlepszym sezonie skialpinizmu Kilian cieszy się wspinaczką i jazdą na nartach w lokalnych górach. Planuje wziąć udział w dwóch biegach terenowych latem, maratonie Zegama w Hiszpanii w nadchodzący weekend i Hardrock 100 Mile Endurance Run w USA w lipcu. Jego głównym celem jest jednak wyjazd w Himalaje, aby przygotować się do najszybszej znanej próby zdobycia Everestu. Emelie wraca do zdrowia po poważnej kontuzji kolana i ma nadzieję, że wkrótce znów będzie mogła rywalizować.
Zdjęcie główne: © Kilian Jornet

Pływanie po dzikich wodach otwartych
W drugiej części naszego cyklu „Społeczność ” udajemy się do Barcelony w Hiszpanii, aby spotkać się z wyjątkową grupą pływaków uprawiających pływanie na otwartych wodach, którzy eksplorują tajemnice morza.
Popularność pływania na otwartych wodach znacznie wzrosła w ciągu ostatniej dekady. Prawdziwym katalizatorem wzrostu tego sportu jest jego zżyta społeczność pływaków i więź, którą dzielą, aby eksplorować dzikie otwarte wody.
Morze jest nieprzewidywalnym i czasami burzliwym środowiskiem do żeglugi, twierdzi David Camp à. Jest dyrektorem technicznym Marnaton , organizacji, która koordynuje pływanie na wodach otwartych i wyścigi w wielu oszałamiających lokalizacjach wzdłuż malowniczego wybrzeża Hiszpanii. Jej misją jest budowanie świadomości na temat tego sportu i zachęcanie miłośników wody w każdym wieku i o różnych umiejętnościach do dołączenia do rozwijającej się społeczności pływania na wodach otwartych. W zeszłym roku ponad 4000 uczestników wzięło udział w czterech wyścigach na wodach otwartych, które Marnaton organizował wiosną i latem. Wyścigi mają długość od 2 km do 7 km i zawsze obejmują wyzwanie dla dzieci.
Chociaż pływanie na otwartej wodzie wydaje się sportem indywidualnym, w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Jak opisuje Campà, „w przeciwieństwie do innych sportów, pływanie na otwartej wodzie nigdy nie jest takie samo. Mgła, fale, wiatr, prądy i życie morskie wchodzą do gry, aby za każdym razem wyznaczyć nową trasę”. Morze to nieprzewidywalna domena, a towarzysze pływania są niezbędni.
Każdy pływak ma wrodzoną podatność na zranienie, która wymaga partnerstwa i zawsze będzie, niezależnie od doświadczenia. To przejawy natury tworzą najbardziej bezpośrednie więzi między pływakami. W każdej chwili są oni zdani na kaprys morza i żywiołów. Morze nie przejmuje się tym, czy to wyścig, czy pierwsze pływanie w roku. Otwarte wody to dzicz, królestwo, które wymaga rozważenia i przygotowania, i które wewnętrznie zależy od koleżeństwa.
Rzadko kiedy wyzwania i lęki są pokonywane, osiągane są rekordy osobiste lub bezprecedensowe doświadczenia bez społeczności. Często jej wpływ jest niematerialny i emocjonalny, a prawie bez wyjątku jej wpływ jest transformacyjny.
Przeczytaj także
BIEGANIE Z WSPÓLNYM CELEM
SZEŚĆ PRZYDATNYCH WSKAZÓWEK DOTYCZĄCYCH PŁYWANIA I BIEGU
8 WSKAZÓWEK DOTYCZĄCYCH PŁYWANIA NA OTWARTYCH WODACH

7 wskazówek dotyczących obozu treningowego dla triathlonistów
Najlepsza triathlonistkaÅsa Lundström dzieli się 7 wskazówkami, które pomogą Ci w pełni wykorzystać potencjał obozu treningowego przed wiosennymi przygotowaniami. © Orca Zawodniczka Suunto Åsa Lundström trenuje przez 35 godzin tygodniowo na obozie treningowym wiosennym w Playitas Resort na Wyspach Kanaryjskich. Zajęła czwarte miejsce w niedawnym Ironmanie w RPA, kwalifikując się do Mistrzostw Świata w Kona na Hawajach w październiku tego roku – jej główny cel w tym roku. Åsa mówi, że wyjazd na obóz treningowy w cieplejsze miejsce pozwala osobom pochodzącym z chłodniejszych klimatów zwiększyć intensywność treningów i przygotować się do nadchodzącego sezonu. „Większość długodystansowych triathlonistów ma za główny cel Kona Ironman, a żeby podnieść nasz poziom podstawowy, musimy mieć duży blok treningowy, a obóz wiosenny jest naprawdę dobrym sposobem na osiągnięcie tego” — mówi Åsa. „Większość triathlonistów chce poprawić swoje kolarstwo na obozach wiosennych, ponieważ jest to najtrudniejsza dyscyplina do trenowania w domu w miesiącach zimowych”. © Orca
Nie przesadzaj
Kiedy jesteś na obozie, jest tak wiele zmotywowanych osób i grup, że łatwo się dać ponieść. Jeśli planujesz zacząć od trzygodzinnej jazdy i idziesz z kimś, kto chce przejechać cztery lub pięć godzin, bardzo łatwo dać się wciągnąć w to samo. Nic dziwnego, że ludzie często trenują zbyt ciężko i niszczą swój układ odpornościowy, a potem wracają do domu, przeziębiają się i nie mogą trenować przez dwa tygodnie. Bycie cierpliwym i nie dawanie się ponieść jest prawdopodobnie najtrudniejszą częścią bycia na obozie. © Orca
Trzymaj się swojego planu
Stwórz plan treningowy na obóz ze swoim trenerem przed wyjazdem, aby mieć jasny obraz tego, co zamierzasz zrobić. To pomoże Ci uniknąć przesady. Oczywiście, jeśli czujesz się świeżo i silny, ważne jest, aby trochę bardziej się postarać. Potrzebujesz tego, aby pozostać zmotywowanym i uzyskać endorfiny. Ale nadal nie daj się ponieść i nie przesadź. Istnieje ryzyko, że uderzysz w ścianę.
Odpocznij i dobrze jedz
Większość ludzi trenuje o wiele więcej na obozie niż w domu. Jadą, aby wzmocnić swój trening. Ważne jest, aby pamiętać, że potrzebujesz więcej snu i zadbać o odpowiednią podaż składników odżywczych, jedząc dobrej jakości jedzenie. Na początku obozu jesteś tak pełen endorfin i energii i jesteś w ciepłym słońcu, że łatwo poczuć, że nie potrzebujesz tak dużo snu. Nawet jeśli jesteś na tygodniowym obozie treningowym, ważne jest, aby spać osiem lub dziewięć godzin każdej nocy, nawet jeśli czujesz, że tego nie potrzebujesz. © Åsa Lundström
Zabierz swoje odżywianie
Jeśli wybierasz się na obóz treningowy, w którym jeszcze nie byłeś, znalezienie odżywki sportowej, której używasz do treningu, może być trudne. Więc jeśli nie wiesz, co możesz tam dostać, upewnij się, że zabierzesz ze sobą wystarczająco dużo własnego.
Znajdź kumpla
Trening z kumplem, a nawet po prostu z innymi triathlonistami, oznacza, że możesz pchnąć się na wyższy poziom. Jeśli trenujesz przez wiele godzin, zawsze dobrze jest mieć partnera. Jeśli masz kogoś, kto jest na twoim poziomie, jest to stałe źródło motywacji, ponieważ będziesz ścigać się z tymi ludźmi.
© Åsa Lundström
Wałkowanie piankowe i rozciąganie
Chodzę na siłownię, żeby ćwiczyć, porządnie się rozciągać i robić wałek piankowy. Robię to profilaktycznie. Lekki masaż w połowie obozu to dobra rzecz. Unikaj głębokiego masażu, ponieważ może on sprawić, że mięśnie będą bardziej obolałe i mogą potrzebować odpoczynku.
Skup się na głośności
Większość ludzi wybiera się na obóz treningowy przed sezonem, ponieważ nie mogą osiągnąć objętości w domu, ponieważ jest zbyt zimno. Dlatego naturalną rzeczą jest wykonywanie treningu objętościowego, czyli jazdy na rowerze i biegania. Skorzystaj z okazji, aby wykonywać dłuższe sesje. To również dobry czas na ćwiczenie pływania na otwartej wodzie, jeśli jesteś w miejscu, w którym temperatura wody jest przyjemna. Nie skupiaj się na technice, ale buduj siłę i ćwicz nawigację.
Zdjęcie główne: © Orca/Gines Diaz

Ten facet pobił dwa rekordy świata w nurkowaniu, a ma tylko jedną nogę
„Nurkowanie uratowało mi życie” – mówi Leo Morales, który przeżył raka. Jest żywym dowodem na to, że nurkowanie jest dla każdego. Latanie pod wodą – szczęśliwe miejsce Leo.
Na brzegu meksykańskiej Playa del Carmen 43-letni Leo Morales robi to, dla czego żyje: dzieli się radością nurkowania. Ale jego szkoła nurkowania ma szczególny cel. „Udostępniamy nurkowanie każdemu” – mówi. „Skupiamy się na nauczaniu osób niepełnosprawnych, osób poruszających się na wózkach inwalidzkich, a także osób niedowidzących. Chcemy złamać starą koncepcję, że trzeba być twardym do nurkowania, że jest to lepsze dla mężczyzn.
„Najbardziej niesamowitą nagrodą jest spojrzenie w ich oczach, gdy odkrywają, że są wolni od wózka inwalidzkiego, od kul, od konieczności ciągnięcia swojego ciężaru. Pokazujesz ludziom, że potrafią latać. Zawsze są tak wdzięczni”. Leo chce pokazać, że osoby niepełnosprawne potrafią zdziałać cuda. Pasja Leo do nurkowania zaczęła się po tym, jak omal nie zachorował na raka. Miał 28 lat i odnosił sukcesy jako menedżer banku. Pewnego dnia w biurze poczuł dziwny ból w plecach i poszedł do lekarza. Diagnoza nim wstrząsnęła: miał guz nowotworowy rosnący po wewnętrznej stronie prawej nogi i pośladka – ważył 3 kg i miał dwa lata. Amputacja nogi była jego jedyną szansą na przeżycie. I nawet wtedy lekarze powiedzieli, że przeżyje tylko kolejne pięć lat. Po 12 godzinach operacji Leo obudził się, spojrzał w dół i zobaczył płaskie prześcieradła w miejscu, gdzie kiedyś była jego prawa noga. Po wyjściu ze szpitala musiał nauczyć się chodzić, korzystać z toalety, kłaść się i wstawać z łóżka – wszystko było ciężką pracą. Po utracie pracy z powodu niepełnosprawności Leo popadł w depresję. Czuł, że jego życie się skończyło. Ale potem przyjaciel zaprosił Leo, aby dołączył do niego na nurkowanie. Pierwsze nurkowanie było „koszmarem”. Leo opadł na dno i walczył z wodą. Podczas drugiego nurkowania jego przyjaciel złapał go pod wodą i płynął razem z Leo, aż ten nauczył się, jak się poruszać. „Ten moment zmienił moje życie” — mówi Leo. „Po tym doświadczeniu uzależniłem się od oceanu”. Teraz Leo jest dive masterem, instruktorem nurkowania i nurkiem technicznym. Jest również posiadaczem dwóch rekordów świata: najgłębszego nurkowania (125 m) przez osobę niepełnosprawną i najdłuższego nurkowania (16 km w 8h16m) przez osobę niepełnosprawną. Jego kolejnym celem jest ustanowienie rekordu świata w najgłębszym nurkowaniu jaskiniowym przez osobę niepełnosprawną. „Głównym celem jest wysłanie silnego komunikatu, że osoby niepełnosprawne niczym nie różnią się od osób, które są fizycznie normalne” – mówi Leo. „Możemy osiągnąć niesamowite rzeczy dzięki odpowiedniemu szkoleniu i sprzętowi”.