To była trzecia próba Ryana w legendarnym wyścigu w Kalifornii, ale po tym, jak został wyprzedzony na starcie przez wschodzącego Jima Walmsleya , wytrwałe tempo Sandesa pozwoliło mu zdobyć pierwsze miejsce. Teraz, gdy miał osiem tygodni na regenerację, przebiegnięcie kilku kolejnych fajnych wyścigów i rozpoczęcie myślenia o przyszłym roku, nadrobiliśmy zaległości, aby dowiedzieć się, co mogliśmy – choć gorąco polecamy obejrzenie poniższego filmu, aby usłyszeć część historii Ryana opowiedzianą jego własnymi słowami.
Sandes przyspieszył, zwalniając. (Zdjęcie: Kelvin Trautman, Red Bull Content Pool)
Co było innego w tym roku? Pod pewnymi względami – Sandes przyspieszył, zwalniając. 2015 był trudny – zachorował na mononukleozę zakaźną, wirusową infekcję, która jest znana z tego, że się przedłuża. Później zdał sobie sprawę, że choroba była częścią początkowego etapu przetrenowania. Gdy w 2016 roku zaczął pracować, pojawiło się coś jeszcze: Ryan został Papa Ryanem. Nie musisz być człowiekiem rodzinnym, aby wiedzieć, jaki to ma wpływ na poważny trening sportowy.
Innymi słowy: to nie był idealny scenariusz, aby mocno naciskać na jeden z najtrudniejszych wyścigów na świecie. Ale dawno temu – jeszcze zanim pobiegł w Western States – południowoafrykańska legenda biegania Bruce Fordyce wysłała Ryanowi notatkę i zaadresowała ją: „Do przyszłego mistrza Western States”.
Wystarczy powiedzieć, że Ryan miał cel.
Jak do tego podejść?
„Trenowałem trochę mniej niż wcześniej” — mówi Ryan. „Bardziej skupiony i bardziej konkretny”. Jego Suunto Spartan Ultra był ważnym partnerem treningowym — bieganie po szlaku, trudno jest śledzić wysiłek, używając tylko dystansu i czasu, więc wzrost i spadek wysokości były jedną z najważniejszych rzeczy, na które zwracał uwagę.
Przed wydarzeniem większość szumu przed wyścigiem dotyczyła wschodzącego Jima Walmsleya – który cieszył się błyskawicznym (i chełpliwym) awansem do elitarnego statusu biegacza ultramaratonu. Jim myślał, że może ustanowić rekord trasy w 2016 roku – i słynnie źle skręcił na 92. mili. Wrócił w 2017 roku.
„Wychodząc na trasę, zapytałem Jima, czy nadal zamierza spróbować poniżej 14” — mówi Ryan. „Powiedział: »tak, skarbie!« i ruszył. W tym momencie się powstrzymałem”. Sandes był w pewnym momencie prawie godzinę za Walmsleyem, „biegnąc swoim tempem”, jak to ujął. Ale gdy Sandes przechodził przez punkty kontrolne, zaczęły do niego docierać wieści: Walmsley zwalnia. „Szanuję go za to, że spróbował!” — mówi Ryan. „Trzeba mieć jaja, żeby w ogóle spróbować czegoś takiego”.
Marzenie się spełnia. (Zdjęcie: Corinna Halloran, Red Bull Content Pool)
Potem dostał raporty, że Jim nawet usiadł wcześnie w wyścigu. Następnie Ryan nadrobił 17 minut na zaledwie ośmiu kilometrach. Na następnej stacji był tuż za nim. W końcu wyprzedził Walmsleya i utrzymał się na zwycięstwo w Western States, dziadku wszystkich ultramaratonów.
Od tamtej pory trochę się bawił – wziął udział w Burro Racing World Championships – i wziął udział w poważnym wyścigu, CCC w weekend UTMB w Chamonix. Z nogami wciąż zmęczonymi, ukończył wyścig, ale na rozczarowującym dla niego 21. miejscu – chociaż dla każdego, kto się zna, samo ukończenie wyścigu jest całkiem imponujące.
Następnie: projekt, o którym nie chce za wiele mówić – stwierdzając jedynie, że jest wysoko i daleko – oraz wielki cel na przyszły rok: UTMB, bieg, który wygrał tylko raz ktoś spoza Europy (i ten zwycięzca pochodził z Nepalu). Czy uda mu się go wygrać? Będzie musiał znów trenować mądrze – „Myślę, że naprawdę trzeba spędzać czas w takim otoczeniu, więc jesteś przyzwyczajony do biegania w takim otoczeniu” – ale w ultramaratonach samo ludzkie ciało udowadnia, że wszystko jest możliwe.
Tymczasem? Odpoczynek, odpoczynek i jeszcze więcej odpoczynku – bo odpoczynek działa.
Obraz główny © Kelvin Trautman / Red Bull Content Pool
Obejrzyj ten film o doświadczeniu Ryana w Western States 100